i jak się zachowują podczas pogody i niepogody. Najlepszym moim kalendarzem są góry i niebo. Podług jasności nieba i czystości gór łatwo poznam, kiedy się zanosi na niepogodę, na wiatry, na grad i śnieg, a kiedy ma być ładna pogoda — wywodziła babunia.
Koło żernowskiej kapliczki stoi gromadka pątników, mężczyźni, kobiety, dzieci. Niejedna matka niesie swoje dziecko w poduszce, aby je ofiarowała Matce Boskiej i aby uprosiła dla niego bądź utracone zdrowie, bądź szczęście.
Przewodnik Martinec stoi u progu kapliczki; jest to człowiek wysoki, wyższy od wszystkich pątników, tak, że jednem spojrzeniem może ogarnąć całą powierzoną sobie gromadkę. Widząc babunię i inne pątniczki idące razem z nią, powiada: — Teraz jesteśmy już wszyscy i możemy ruszyć w drogę. Ale najprzód zmówmy Ojcze nasz na intencję szczęśliwej drogi. — Pątnicy uklękli przed kapliczką i modlili się, a wieśniacy stojący na nawsiu, modlili się razem z nimi. Po modlitwie pokropili się święconą wodą, jeden z wyrostków wziął wysoki krzyż, na którym narzeczona Tomesza zawiesiła wieniec, a Krysia ofiarowaną przez siebie czerwoną wstęgę. Mężczyźni ustawili się tuż za przewodnikiem, kobiety za nimi, łącząc się z sobą podług znajomości i wieku. Ale pątnicy nie ruszali się z miejsca, bo gospodynie miały jeszcze to i owo do powiedzenia, gospodarze zaś napominali służbę, żeby dobrze uważała na gospodarstwo i pilnowała ognia, a dzieci stojące przy kompanji prosiły: — Przynieście nam z odpustu gościniec! — Babunie zaś wołały: — Ofiarujcie za nas zdrowaśkę! — Wtem przewodnik Martinec zaśpiewał dźwięcznym głosem: — Zdrowaś córo Boga Ojca! — pątnicy pełnym chórem przyłączyli swoje głosy do jego głosu, młodzieniec podniósł do góry uwieńczony krzyż, i kompanja ruszyła w drogę do Swatoniowic. Przy każdym krzyżu lub kapliczce były stacje, ofiarowywano Ojcze nasz i Wierzę na cześć i chwałę Boga, odmawiano też pacierze przy każdem drzewie, na którem pobożna dłoń zawiesiła obrazek Marji Panny, przy każdym krzyżu, oznaczającym miejsce jakiego nieszczęścia.
Marynia i Basia zważały dobrze na Martinca i śpiewały razem z resztą pątników. Ale kiedy przyszli na Czerwoną Górę, zaczyna
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/152
Ta strona została skorygowana.