był odpoczynek. Spragnieni śpieszyli do źródła, żeby się napić, a gdy widzieli, że Krysia daje Kubie pić z dłoni, prosili, żeby dała się napić i im także, co ona chętnie uczyniła. Potem starsi usadowili się w trawie, opowiadali sobie, co kto kupił i rozmawiali o tych kompanjach, co przyszły do Swatoniowic razem z nimi. Dziewczęta porozchodziły się po lesie za kwiatami na wieńce, a chłopcy naprawiali tymczasem wielki grób i krzyże na nim drewniane.
— Powiedz mi, Andziu, dlaczego jest tu aż dziewięć krzyżów? — pytała Basia, podając Andzi kwiaty na wieniec.
— Jeśli chcesz słuchać, to ci opowiem. Niedaleko stąd jest ruina starego zamku, a nazywa się Wizemburg. Przed dawnemi czasy mieszkał w tym zamku panosz, a nazywał się Herman. Kochał on dziewczynę, co mieszkała tu niedaleko na wsi. Starał się o nią także inny, ale się jej nie podobał; więc dała słowo Hermanowi. Miało być wesele. Tego dnia rano matka Hermana przyszła do niego, przyniosła mu czerwone jabłka i pytała go, dlaczego jest taki zamyślony. A on na to, że sam nie wie. Matka prosiła go, żeby nigdzie nie wyjeżdżał, bo miała zły sen, ale on się zerwał, pożegnał się z matką i dosiadł konia. Lecz koń nie chciał ruszyć z miejsca; matka znowuż prosiła syna, żeby nie wyjeżdżał, bo to zły znak: „Zostań w domu, synu, bo widać ze złego znaku, że spotka cię nieszczęście“. — Ale on nie usłuchał, popędził konia i wyjechał za most. Koń znowuż stanął dęba i nie chciał iść dalej, a matka poraz trzeci prosiła syna, żeby został w domu. Ale Herman na nic nie zwracał uwagi, bo jechał do narzeczonej. Kiedy wszakże jechali do kościoła i dojechali do tego miejsca, zaskoczył ich ze swoimi towarzyszami ten drugi młodzieniec, co też się starał o rękę narzeczonej Hermana. Ci dwaj rywale zaczęli się bić i Herman został zabity. Gdy narzeczona zobaczyła, co się stało, przebiła się nożem, weselnicy zabili rywala Hermana i w taki sposób zginęło w tem miejscu dziewięć osób. Pochowali wszystkich w jednym grobie, a na pamiątkę postawili dziewięć krzyżów. Od tego czasu te krzyże zawsze są naprawiane; jak tędy przechodzimy letnią dobą, zawieszamy na nich wieńce, a każdy ofiarowuje Ojcze nasz za te dusze.
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/161
Ta strona została skorygowana.