— Od ciebie człowiek nigdy mądrego słowa nie usłyszy — odpowiedziała pani matka i trzepnęła męża przez rękę.
— Jak jesteście w domu, pani kumo, to wam dokucza, a jak was w domu niema, to chodzi osępiały i nie ma spokoju — mówiła pani Proszkowa.
— Bo to już tak jest na świecie — wywodziła pani młynarka, — że mężowie szanują swoje żony tylko wtedy, jak ich niema w domu.
Tak sobie sąsiedzi gawędzili o tem i owem, a opowiadaniom nie było końca. Swatoniowicka pielgrzymka chociaż nie była dla mieszkańców cichej dolinki wielkiem wydarzeniem, bo się co rok powtarzała, to jednak była dla nich sprawą tak ważną, że było o czem mówić przez całe dwa tygodnie. A jeśli jeszcze wybrał się kto na odpust do dalszych Wamberzyc, to mówiono o tem trzy miesiące przedtem i trzy miesiące potem. Zaś o pielgrzymkach do Mariazell opowiadali sobie ludzie przez całe lata.