pewnego dnia przychodzą z Dorotą! Królem Djoklecjanem był kataryniarzów Wacek, Dorotą-panną była jego siostra Lida, dwoma dworzanami, sędzią, katem i jego pachołkami byli chłopcy, pewno z Żernowa. Pachołkowie i dworzanie mieli torby, w które zbierali dary. Przed domem Proszków była długa ślizgawka, a na niej państwo aktorzy zatrzymywali się zazwyczaj i trochę się ślizgali, podczas gdy Dorota-panna spoglądała na nich okiem smętnem, trzęsąc się z zimna. Wołała na nich wprawdzie, żeby już szli, ale jeden głos przeciw tylu głosom nic nie znaczył i biedna Dorota musiała nieraz być świadkiem grubych awantur, gdy na ślizgawce jeden drugiego popchnął. Wkońcu wchodzili do mieszkania; psy witały ich wielkiem szczekaniem, ale dzieci były ogromnie rade. Przy piecu poprawiali sobie szaty i kładli na ziemi torby. Szaty były bardzo proste: Dorota-panna miała na nogach buty swego brata, a na własnej sukienczynie ubranie młynarzówny Marynki, na szyi korale, na głowie papierową koronę a zamiast płaszcza dużą białą chustkę matczyną. Chłopcy mieli na ubraniach białe koszule, poprzepasywane pstremi chustkami i papierowe czapki na głowach. Djoklecjan miał także koronę, a na ramionach płaszcz z matczynego odświętnego fartucha w duże kolorowe kwiaty, który to fartuch został mu przez matkę łaskawie pożyczony. Gdy się trochę rozgrzali, ustawili się na środku pokoju i zaczęli odgrywać swoją sztukę. Dzieci znały ją już bardzo dobrze od paru lat, ale zawsze im się jednakowo podobała. Gdy wreszcie król Djoklecjan, poganin, Dorotę-pannę, chrześcijankę, osądzi, aby umarła z ręki kata, pachołkowie ujmują ją pod ręce i prowadzą na szafot, gdzie czeka na nią kat z podniesionym mieczem, i ze straszliwym patosem woła: — Doroto-panno klękaj, mojego miecza się nie lękaj! Pochyl śmiało czoło smutne, ja ci zręcznie głowę utnę! — Dorota-panna klęka, pochyla głowę, a kat strąca jej z głowy koronę, którą pachołkowie natychmiast podnoszą. Potem wszyscy się kłaniają. Dorota-panna wkłada sobie znowuż koronę na głowę i staje w kącie przy drzwiach.
— Patrzcie, jak ładnie te dzieci wszystko umieją! Aż miło słuchać — powiada Urszula.
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/186
Ta strona została skorygowana.