szkody zostały ponaprawiane i mało zostało śladów niszczycielskiej powodzi, ale ludzie długo sobie o niej opowiadali. Powróciły jaskółki, dzieci witały je z radością i mówiły sobie, że już niedługutko przyjdzie pan Beyer, a po nim przyjedzie ojciec. Był wieczór Filipa i Jakóba. Poświęcaną kredą powypisywała babunia po trzy krzyżyki na zewnątrz wszystkich drzwi domu, obory i kurnika, a potem poszła z dziećmi na gołe wzgórze zamkowe. Chłopcy nieśli na ramionach stare miotły. Na wzgórzu była już Krysia, był Kuba, wszystka młodzież dworska, czeladnicy z młyna, a także Marynia. Wacek katarzyniarzów razem z braćmi swoimi pomagał Kubie, który nasycał miotły smołą, a inni chłopcy układali drwa, gałęzie i chrust w stosy. Noc była piękna; ciepły wietrzyk kołysał zielone łany i roznosił na wszystkie strony woń kwiatów z parku i z ogrodów. Z lasu odzywało się pohukiwanie sowy, na wysokiej topoli przy szosie szczebiotał kos, a z zarośli w parku dolatywała miła pieśń słowicza aż na wzgórze. Wtem na żlickim pagórku strzelił płomień do góry, za chwilę potem zajaśniało na wzgórzu żernowskiem, a po zboczach zaczęły migotać i poskakiwać płomienie większe i mniejsze. Dalej, na wzgórzach nachodskich, nowomiejskich i indziej zajaśniały ognie i zatańczyły pochodnie. Kuba także zapalił miotłę, nasyconą smołą i rzucił ją na stos, który w jednej chwili się zajął. Młodzież zaczęła pokrzykiwać, każdy chwytał miotłę, zapalał ją i podrzucał jak najwyżej, wołając: — Leć, czarownico, leć! — Potem poustawiali się wszyscy i z płonącemi pochodniami w ręku puścili się w tan, a dziewczęta trzymając się za ręce, kręciły się wkółko dokoła płonącego stosu i śpiewały. Gdy ogień dogasał, rozrzucały go dziewczęta i skakały przez płonące drwa, jak która mogła najdalej.
— Uważajcie teraz! — wołał Kuba, — ta stara czarownica musi dolecieć najdalej — i schwyciwszy płonącą miotłę, podrzucił ją z taką siłą, że aż zaświszczała w powietrzu i wyleciawszy wysoko, upadła w pobliżu zielonego łanu, gdzie stali widzowie.
— Dopieroż parska! — śmiała się młodzież, biegnąc po trzaskającą miotłę. Chłopcy oklaskiwali Kubę. Także ze wzgórz żernowskiego i żlickiego odzywały się radosne okrzyki, śmiech i śpiew.
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/201
Ta strona została skorygowana.