śmiało. Każdy kwiatek stał prościutko, jak panna, z główką zadartą do góry, z oczkami wyspanemi. Zewsząd płynął zapach, z każdego listka, z każdej trawki. Ptaszkowie, biedactwa małe, polatywali sobie nade mną i śpiewaniem chwalili Pana Boga, a poza tem święta cichość dokoła. A gdy za górami zaczęło wschodzić słońce, bywało mi zawsze tak, jakbym stała w kościele; przyśpiewywałam sobie i robota szła mi od ręki, jakby grał.
Pewnego tedy ranka koszę trawę w ogrodzie i raptem słyszę za sobą: — Szczęść ci Boże, Magdziu! — Oglądam się za siebie i chcę powiedzieć: Bóg zapłać, ale tak się przelękłam, że mało sierpa z ręki nie wypuściłam.
— Pewno ten oficer, prawda? — przerwała babuni Krysia.
— Poczekaj, nie śpiesz się tak — odpowiedziała babunia. — Nie był to oficer, bo jego widokiem nie byłabym się tak bardzo wystraszyła. Ogarnął mnie ten strach z wielkiej uciechy, bo to był Jerzy. Muszę ci powiedzieć, że go trzy lata nie widziałam. Wiesz już, że Jerzy był synem naszej sąsiadki Nowotnej, właśnie tej, co to z nią szłam do miasta, jak spotkałyśmy cesarza Józefa.
— Wiem, i wiem też, że zamiast księdza stał się z niego tkacz.
— No tak, ale temu był winien jego stryj. Chłopiec uczył się bardzo dobrze. Ile razy nasz ojciec pojechał po niego do Rychnowa, zawsze słyszał tylko słowa pochwały dla niego. W niedzielę, jak bywał na wakacjach, czytywał sąsiadom Pismo święte zamiast mego ojca, który był wybornym czytelnikiem. Jerzemu szło czytanie tak ładnie, że wszyscy z radością słuchali. Nowotna mawiała: Jakbym go już widziała na kazalnicy. Myśmy się wszyscy wobec niego tak zachowywali, jakby już był po święceniach; która sąsiadka miała co dobrego, to mu przy sposobności posyłała. Czasem Nowotna mawiała: Miły Boże, czem my się wam odwdzięczymy? A gospodynie zawsze odpowiadały tylko to jedno: Jak Jerzy będzie księdzem, to nam udzieli błogosławieństwa.
Chowaliśmy się razem, byliśmy z sobą jak rodzeństwo, ale jak przyszedł poraz drugi i trzeci na wakacje, to już nie miałam do niego dawnej śmiałości. Wstydziłam się go, a jeśli się trafiło, że przyszedł
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/216
Ta strona została skorygowana.