Prawdę mówią o tobie we wsi, że zanim skowronek zacznie śpiewać, Magdzia już trawę do domu niesie. Dopiero świta, a ty już kosisz. Patrzyłem, jak się przy studni myłaś i czesałaś i ledwo się powstrzymałem, żeby do ciebie nie pobiec, ale widziałem, że odmawiasz pacierze, więc nie chciałem ci przeszkadzać. A teraz powiedz mi, czy mnie jeszcze kochasz?
— Tak do mnie obces zagadał. Cóż mu miałam powiedzieć? Powiedziałam, że tak, bośmy się kochali jeszcze jako dzieci i nigdy o innym nawet nie pomyślałam. Trochę gawędziliśmy, a potem Jerzy wśliznął się do matczynej chałupy, a ja poszłam ojcu powiedzieć, że przyszedł. Ojciec mój był to mądry człowiek; nie podobało mu się, że Jerzy przyszedł do domu w taki niebezpieczny czas.
— Nie wiem, czy się tu wykręci od żołnierskiego munduru — powiedział. — Co będzie w naszej mocy, to zrobimy, żeby go ukryć. Tylko nikomu nie mówcie, że tu jest.
— Nowotna, chociaż bardzo się cieszyła z przybycia syna, to jednak jeszcze bardziej się bała o niego, bo Jerzy był zapisany jako rekrut i tylko tem się od wojska ratował, że nikt nie wiedział, gdzie się znajduje. Przez trzy dni siedział na górze w sianie. Za dnia zachodziła do niego matka, wieczorem wpadłam czasem i ja do niego i gawędziliśmy o tem i owem. Tak bardzo bałam się o niego, że całemi dniami chodziłam jak oszołomiona i zapomniałam nawet o unikaniu tego napastliwego oficera; parę razy się z nim spotkałam. On zaś, myśląc zapewne, że się z nim chcę przeprosić, zaczął zaraz śpiewać na starą nutę. Pozwoliłam mu gadać, co mu się podobało, bo się bałam o Jerzego. Jak się rzekło, Jerzy był ukryty: prócz mnie, matki i moich rodziców, nikt o nim nie wiedział. Trzeciego dnia wracam od kumy; trochę się u Jerzego zasiedziałam, wszędzie już było całkiem cicho, a tu raptem w drogę wchodzi mi oficer. Wyszpiegował mnie, że chodzę wieczorami do kumy i czekał na mnie w ogrodzie. Co było robić? Dość było krzyknąć, Jerzy byłby usłyszał na górze każde głośniejsze słowo, ale bałam się wzywać jego pomocy. Zaufałam swojej własnej sile, a gdy oficer nie dał sobie wyperswadować po dobremu, poszło na pięści. Nie śmiej się, Krysiu,
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/219
Ta strona została skorygowana.