wogóle nic nie było, a gospodarze nazywali ją kołaczową, bo jak żołnierze na kwaterach powyjadali kołacze, to wrócili do domu.
— A co było dalej z Jerzym? — pytała Krysia, słuchając z wielką uwagą.
— Nie wiedzieliśmy o nim nic aż do wiosny, ponieważ w tych niepokojach ludzie mało podróżowali. Byliśmy jak na torturach. Przyszła wiosna i jeszcze żadnej nie było wiadomości. Wybrałam się na odpust, jakem to Jerzemu przyrzekła. Szło kilku znajomych i nasi pozwolili mi zabrać się razem z nimi. Nasz przewodnik bywał już w Kładzku, a ojciec polecił mu, żeby mnie tam doprowadził, ile że znał tam każdy zakątek.
— Zatrzymamy się u pani Liduszki, żeby się trochę oporządzić — rzekł przewodnik, gdy przybyliśmy do miasta.
Weszliśmy do małej gospody na przedmieściu. Do pani Liduszki chodzili wszyscy przybywający z Czech; pochodziła z naszej okolicy. W owych czasach w całym Kładzku mówiono jeszcze po czesku, ale i tak ludzie pochodzący z jednych stron lubili się ze sobą spotkać. Pani Liduszka przywitała nas z wielką radością, poprowadziła do swego pokoiku.
— Siadajcie moi drodzy, za chwileczkę wrócę i przyniosę wam winnej polewki — mówiła z wielką życzliwością i wybiegła z pokoiku.
Serce mi się ściskało, jak w kleszczach z wielkiej radości, że się z Jerzym niedługo zobaczę, i ze strachu, czy mu się aby nie stało nic złego, o czem mogliśmy przecie nie słyszeć. Nagle słyszę za drzwiami znany mi głos, witający się z panią Liduszką, a ona znowu na ten głos odpowiada: — Dalej, Jerzy, dalej, przyszli pątnicy z Czech.
Drzwi się otworzyły, a w nich ukazał się Jerzy, ale gdy na niego okiem rzuciłam, byłam jak zdrętwiała. Jerzy był w mundurze wojskowym. Zakręciło mi się w głowie, a on wyciągnął do mnie rękę, objął mnie i mówił niemal z płaczem: — Nieszczęsny ja człowiek! Ledwo że zabrałem się do rzemiosła i strząsnąłem z siebie to, do czego nie miałem pociągu, już mam nowe jarzmo na karku. Z deszczu
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/221
Ta strona została skorygowana.