Pojutrze będzie ślub w kaplicy wojskowej, ja będę zastępował waszych rodziców i za wszystko biorę odpowiedzialność na swoje sumienie. Popatrz na mnie, Magdziu, głowę mam siwą, jak śnieg, czy sądzisz, że zrobiłbym coś takiego, za co nie mógłbym odpowiedzieć przed Bogiem? — Tak mówił do mnie stryj, a łzy płynęły mu po twarzy. Na wszystko się zgodziłam. Jerzy mało nie oszalał z radości. Z ubrania miałam tylko tyle, ile na sobie. Jerzy kupił mi zaraz suknię i stanik, a na szyję granaty do ślubu, resztę dostarczył mi stryj. Są to te same granaty, co je jeszcze mam, sukienka barwy zimokwitu i stanik blado-niebieski. Gdy pątnicy odchodzili do domu, stryj dał im list dla naszych, że niby przez parę dni zostanę u niego. Więcej nie pisał nic. — Lepiej będzie, jak to sobie ustnie powiemy — rzekł do mnie. Na trzeci dzień rano mieliśmy ślub. Pani Liduszka była naszą swachą, Lhotsky służył nam za drużbę, stryj i jeszcze jeden mieszczanin byli świadkami. Prócz tego nikt nie był obecny przy naszym ślubie. Pani Liduszka przygotowała dla nas dobre śniadanie i tak spędziliśmy ten dzień w bojaźni Bożej, wspominając jedynie naszych krewnych w Oleśnicy. Pani Liduszka dokuczała Jerzemu przy stole i powtarzała mu bezustannie: — Ej, panie młodożeńcze, nawet cię poznać nie mogę. To już nie ten zaboczony i mrukliwy Jerzy. Ale nic dziwnego, że ci się czoło wypogodziło! — Mówiliśmy o tem i owem, jak to już bywa. Jerzy chciał, żebym natychmiast zamieszkała u niego, ale stryj nie zgodził się na to i mówił, że dość będzie czasu, jak wrócimy z Czech i z wamberzyckiego odpustu. Po kilku dniach ja i stryj pojechaliśmy do Oleśnicy. Co to było za zdziwienie, że jestem żoną Jerzego! A jak płakała jego matka, że Jerzy jest żołnierzem! Trudno byłoby to opowiedzieć! Moja matka załamywała ręce i bezustannie powtarzała narzekając, że ją chcę opuścić i iść na obczyznę za żołnierzem, aż mi od tego narzekania włosy na głowie stawały. Ale ojciec, zawsze rozsądny i mądry, zadecydował: — Stało się i basta! Jak sobie posłali, tak się wyśpią. Kochają się, więc niech razem znoszą dole i niedole życia! Ty, żono wiesz, że dla mnie opuściłaś ojca i matkę, a takiem już jest przeznaczenie każdej dziewczyny. Kto temu winien,
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/224
Ta strona została skorygowana.