wyjdę, gdyby nawet wszyscy nalegali. Będę pracowała, choćbym sobie ręce po łokcie urobiła, żeby ojciec nie miał powodu do narzekania na mnie, ale nigdy i nigdy za innego nie wyjdę! Ach, babuniu, ty nawet pojęcia nie masz, jakie zgryzoty miewam przy pracy w gospodzie! Nie dlatego, że pracy jest dużo. Boże uchowaj! Ja się pracy nigdy nie boję, ale nieraz muszę się nasłuchać takich rzeczy, których wolałabym nie słyszeć.
— I nie ma na to rady?
— Skąd tu wziąć radę? Już nieraz mówiłam do ojca: — Tak i tak, ojczulku. Nie cierp w gospodzie takich ludzi. — Ale on nie lubi nikomu powiedzieć przykre słowo i nie chce sobie zrażać gości. Więc zawsze mówi do mnie: — Moja kochana, powiedz im co chcesz, tylko delikatnie, żeby ludzi nie zrażać, bo wiesz, że z tego żyjemy. — Mam być jeszcze delikatną i grzeczną! Jak bywam grzeczna, to niejeden zaraz zaczyna się poufalić. Taką wesołą i rozśpiewaną, jak bywałam dawniej, pewno już nigdy nie będę. Co ja sobie biedna pocznę? Gdyby to jeszcze byli pierwsi z brzega, to łatwo dałabym sobie z nimi radę, ale z takim panem administratorem i pisarzem z zamku, to rzeczy trudne. Aż mi się życie nieraz przykrzy od tego ich gadania! Wstyd mi też powiedzieć, jak mnie ten stary kozieł napastuje, a ja wiem, że on zrobi wszystko, co tylko będzie mógł, żeby Kubę koniecznie wzięli do wojska, bo wie, że to jest mój obrońca. Pewno się boi Kuby, żeby mu nie zrobił czego takiego, jak temu Włochowi wtedy. Udaje on, że chce się przypodobać wójtowi, czy też, że mści się za córkę, ale ten filut myśli przedewszystkiem o sobie. Ojciec się go boi, matka, biedaczka, jakby jej już na świecie nie było, więcej przeleży, niż przechodzi, więc jej takiemi sprawami martwić nie mogę. Gdybym była zamężną, wszystko byłoby inne. Jak mi czasem kto dokuczył, dość było powiedzieć Kubie, a ten, jeśli takiego gościa nie mógł wyprosić, to sobie go miał na oku; każdy z tych natrętów tak się go bał, że nawet krzywo na mnie nie spojrzał. Ach, babuniu, ja ci nawet powiedzieć nie umiem, jak ja go kocham, a on mnie! — Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach, oparła łokcie na kolanach i zadumała się.
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/226
Ta strona została skorygowana.