Ta strona została skorygowana.
Wtem krokiem cichym wszedł do ogródka Kuba, przez nikogo nie zauważony. Jego piękną twarz wykrzywiła boleść, jasne oczy były zamglone. Ciemno-kasztanowate włosy, które w kędziorach spadały mu zawsze na czoło, kazano mu ostrzyc przy samej skórze, a zamiast zawadjackiej wydrówki miał na głowie czapkę żołnierską z gałązką jedliny na niej. Basia wystraszyła się jego widokiem, babuni opadły ręce, a twarz jej pobladła: — Niech cię Bóg pocieszy, mój chłopcze! — szepnęła. Gdy Krysia podniosła głowę, Kuba podał jej rękę i głosem bezdźwięcznym rzekł: — Jestem żołnierzem. Po trzech dniach muszę się stawić w Hradcu! — Krysia nie odpowiedziała mu na to nic; jak nieżywa padła w jego objęcia.