Strona:PL Němcová Babunia.djvu/23

Ta strona została skorygowana.
II.

W lecie wstawała babunia o czwartej, a w zimie o piątej rano. Najpierw przeżegnała się i pocałowała krzyżyk, wiszący przy różańcu z kłokociny, który zawsze nosiła przy sobie, a w nocy miała pod głową. Potem w imię Boże wstawała, a ubrawszy się, kropiła się święconą wodą, brała wrzecionko i przędła, śpiewając przy tem pieśni poranne. Sama, biedaczka, już sypiać długo nie mogła, ale wiedząc, jak słodkim jest sen, życzyła go innym. Dopiero w godzinę po wstaniu babuni słychać było równomierne postukiwanie jej pantofelków; skrzypnęły jedne drzwi, potem drugie, i babunia ukazywała się na zaprożu. W tej chwili zagęgały gęsi w chlewiku, świnie chrząknęły, krowa zaryczała, kury trzepotały skrzydłami, koty przybiegały skądś raptem i ocierały się o jej nogi. Psy wyskoczyły z bud, przeciągnęły się i jednym susem były przy babuni; gdyby się im nie była oparła, to byłyby ją przewróciły i byłyby jej wytrąciły z rąk koszałkę z pośladem dla drobiu. Babunię wszystkie te zwierzątka bardzo lubiły a ona je także. Niech Bóg broni, żeby była widziała, iż ktoś dręczy niepotrzebnie choćby najmniejszego robaczka! — Co człowiekowi szkodzi albo służy i już koniecznie musi być zabite, wola Boża, zabijajcie, tylko nie męczcie! — mawiała nieraz. Ale dzieciom nie wolno było patrzeć nawet na zarzynanie kurczęcia, bo żałowałyby je, a ono nie mogłoby potem umrzeć.
Lecz razu pewnego pogniewała się na oba psy, Sułtana i Tyrla, tak bardzo, jak się nigdy na nikogo nie gniewała. Ale bo też było się o co gniewać! Przecież podkopały się do chlewika i przez jednę noc