pchnął swego syna naprzód, a ten bez wielkich korowodów podał swoim nowym znajomym rękę. Wtem przyszła Basia z babunią i z Adelką, więc przywitał się i z niemi. — No, patrz — mówił pan Beyer —, to jest ta Basia, o której wam w domu opowiadałem, że zawsze najpierwsza przychodzi mi powiedzieć dzień dobry, jak tu nocuję. Ale latoś, jak widzę, sprawy się zmieniły. Chodzicie już do szkoły i chłopcy muszą wstawać razem z Basią. A jak też wam się podoba w szkole? Czy nie wolałbyś, Janku, iść raczej do lasu? Widzisz, mój Orlik musi chadzać ze mną na czaty, w góry, a niedługo będzie umiał strzelać tak dobrze, jak ja. — Pan Beyer zadawał jednocześnie pytania i sam opowiadał o sobie. Dzieci otoczyły go i bardzo uważnie słuchały wszystkiego, co mówił.
— O, nawet im tego nie mówcie, panie strzelcze! — mówiła babunia. — Janek się zaraz rozciekawi i będzie chciał widzieć strzelbę Orlika.
— Nic w tem niema złego, niech ją sobie obejrzy. Idź, Orliku, i przynieś ją. Przecie nie jest nabita.
— Nie, nie jest nabita — potwierdził Orlik. — Ostatnio strzeliłem w tę młodą kanię i strzelby po tem nie nabiłem.
— I możesz się zaraz pochwalić, żeś kanię zastrzelił. Idź, i pokaż ją chłopcom. — Chłopcy wybiegli z ogromną uciechą za Orlikiem, ale babunia zaniepokoiła się, a chociaż pan Beyer zapewniał ją, że Orlik jest rozważny, wyszła za chłopcami.
— Ale ty masz takie imię, jak ptak — mówiła Adelka, gdy wszyscy znaleźli się na dworze, a Janek i Wiluś przyglądali się zastrzelonej kani.
— Właściwie na imię mi Aureljusz — roześmiał się młody strzelec do Adelki —, ale mówią na mnie Aurel, a ojcu podoba się lepiej Orlik, i mnie też, bo orlik to ładny ptak. Nasz tatuś zastrzelił już orła.
— No pewno — rzekł Jan, nie widząc w tem nic osobliwego. — Ja ci pokażę orła i dużo różnych zwierząt; mam je wymalowane w książce, com ją dostał przeszłego roku na wiązanie. Pójdź ze mną!
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/230
Ta strona została skorygowana.