o ich synach: — O, ten nie wróci! Chłopak jak sosna, jakby ulany, takich tam lubią i nie puszczają do domu. — Takiemi słodkiemi kropelkami łagodzili sobie ludzie gorycz, którą los poił nieszczęsnych rodziców. Takie i podobne uwagi osładzały gorycz rozstania zdrowym, krzepkim chłopakom, a zasmucały tych, którzy świadomi sobie byli jakich braków cielesnych i martwili się, że zostaną odesłani do domu, jako niezdatni. Niejeden byłby wolał zostać żołnierzem, niż słuchać zjadliwych uwag: — O ciebie matka płakać nie potrzebuje, bo ty, bracie, na bęben przysięgać nie będziesz. Zdatnyś, ale psu na podwiązki. — Albo: — Przystań, chłopcze, do huzarów, bo masz nogi jak wół rogi. — Dużo było takich przypowiastek.
Babunia weszła do izby mniejszej, ale do świetlicy wejść nie chciała. Nie dlatego, że tam było powietrze duszne, ale dlatego, że nad wszystkimi wisiała ciężka chmura bólu, ściskała serca i zasępiała twarze. To babunię odstraszało. Czuła dobrze, jak jest tym zasmuconym matkom, z których niejedna załamywała ręce w niemym bólu, druga zcicha popłakiwała, inna znowu głośno narzekała. Wiedziała babunia, co się dzieje w sercach dziewcząt, które nawet nie śmieją smutku swego okazać, a jednak bez łez spojrzeć nie mogą na tych przybladłych chłopaków, których wódka nie rozwesela, ale raczej zasępia, tak, że gdy chcą śpiewać, to głosu z piersi wydobyć nie mogą. Rozumiała babunia, jak jest tym ojcom, siedzącym przy stole w ponurej zadumie; żaden z nich o niczem innem nie myśli i nie mówi, tylko o tem, skąd wziąć teraz zastępcę za dobrego pracowitego chłopaka, który był ojcu prawą ręką, a którego teraz zabierają — łatwo powiedzieć — na czternaście lat! Babunia wyszła na dwór i usiadła w ogrodzie.
Po chwili wyszła do ogrodu Krysia umęczona, upłakana, blada jak chusta. Chciała mówić, ale na piersi miała jakby kamień a gardło tak się jej zaciskało, że słowa wydobyć nie mogła. Oparła się o pień kwitnącej jabłoni. Była to ta sama jabłoń, przez którą rzucała wianuszek, żeby sobie wywróżyć bliskie szczęście z Kubą. Wróżba wypadła dobrze, a teraz oto, gdy się miała wypełnić, trzeba było
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/241
Ta strona została skorygowana.