— Bardzo panienka blada, co panience jest? — z serdecznem zainteresowaniem pytała babunia dziewczęcia, które siedziało obok niej jak wcielony smutek.
— Nic, babuniu — odpowiedziała, zmuszając się do uśmiechu, który jeszcze wyraźniej zdradzał ból serca. Babunia nie śmiała pytać o więcej, ale że panienka jest chora nietylko na ciele, to widziała od pierwszego spojrzenia.
Po chwili zaczęła się hrabianka dopytywać o wszystkich domowników, jak się im powodzi i czy dzieci jeszcze o niej nie zapomniały, a babunia bardzo chętnie na wszystkie pytania odpowiadała, pytając nawzajem, jak się miewa pani księżna i co porabia.
— Pani księżna pojechała do leśniczówki — odpowiedziała hrabianka — ja zaś poprosiłam ją, żeby mi pozwoliła zostać tutaj, bo chciałam odwiedzić babunię i narysować sobie tę dolinkę. Pani księżna wstąpi tu po mnie.
— Jakby ją sam Pan Bóg posłał! — zawołała babunia z wielką radością. — Muszę pójść i przypasać nowy fartuch, bo od paździorów cała jestem zakurzona. Niech panienka wybaczy na chwileczkę, ja zaraz wrócę.
Po tych słowach babunia weszła do mieszkania i po chwili wyszła na dwór w czystym fartuchu i w czystej chustce na głowie i szyi. Przyniosła biały chleb, miód, masło i śmietankę. — Możeby panienka miała apetyt na kawałek chleba? Jest świeży, wczoraj pieczony. Ale przejdźmy lepiej do ogrodu, tam więcej zieleni. Pod lipą też jest ładnie, ale ja siaduję pod nią głównie dlatego, że mam na oku wszystek drób, a lubię patrzeć, jak biega i drepce po podwórzu.
— Zostańmy więc pod lipą, bo mi się tu dobrze siedzi — odpowiedziała hrabianka, przyjmując przyniesiony chleb. Nie certowała się wcale, ukrajała sobie kawałek chleba, jadła i piła. Wiedziała już, że babuni byłoby przykro, gdyby nie przyjęła ugoszczenia. Zarazem jednak otworzyła album i pokazywała najnowszy rysunek.
— Ach mój Boże! — zawołała babunia z zachwytem — toć tutaj cała dolinka z upustem. O, nawet i Wikta!
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/256
Ta strona została skorygowana.