taka bledziutka, ale da Bóg, że jak zobaczy swoje strony, i co sercu miłe, to jej twarzyczka zakwitnie jak róża — dodała babunia z rozmyślnym naciskiem wymawiając słowa „co sercu miłe“, że aż się hrabianka zaczerwieniła. Księżna bystrem okiem spojrzała na hrabiankę a potem na babunię, ale babunia zachowała się jakby nigdy nic. Chciała jedynie zwrócić uwagę księżnej; o nic więcej jej nie chodziło. — Jeśli jej na szczęściu tego dziewczęcia zależy, to sama postara się dowiedzieć reszty — myślała sobie.
Po chwili milczenia księżna wstała, położyła rękę na ramieniu babuni i rzekła swoim miłym głosem: — O obojgu narzeczonych pomyślimy. — Zaś szeptem dodała: — Jutro o tej porze przyjdź, babuniu, do mnie!
— Moja droga księżno — mówiła hrabianka zabierając album —, babunia zgodziła się, abym ją sportretowała, ale chce, żeby to pozostało sekretem, dopóki żyje. Jak to zrobić?
— Przyjdź, babuniu, na zamek, Hortensja cię sportretuje, a obraz zostanie u mnie do końca twego życia. Odmaluje ci także wnuczęta, a ich obraz zabierzesz sobie, żebyś miała po nich pamiątkę, gdy podorastają i porozchodzą się po świecie.
Tak zadecydowała księżna, skłoniła się uprzejmie i poszła z Hortensją ku powozowi.
Babunia rozradowana weszła do izby.