upustu, siadała na omszonym pniu, spoglądała na wodę i śpiewała długo, długo w noc. — Babuniu — pytały nieraz dzieci — dlaczego Wikta nie ma nigdy ładnego ubrania, nawet w niedzielę? I dlaczego nigdy nie mówi?
— Bo jest obłąkana.
— A jak to jest, babuniu, jak się jest obłąkanym? — pytały dzieci.
— No, jak się nie ma dobrego rozumu.
— A dlaczego się nie ma dobrego rozumu?
— Naprzykład Wikta z nikim nie rozmawia, chodzi obdarta, siaduje w lesie w jaskini zimą i latem.
— I w nocy także? — pytał Wiluś.
— Oczywiście, że i w nocy. Słyszycie przecie nieraz, że do późnej nocy śpiewa przy upuście. Potem idzie spać do jaskini.
— A nie boi się świetlaków albo topielca? — z wielkiem zdumieniem pytały dzieci.
— Przecie żadnych topielców niema — mówiła Basia — tatuś powiedział.
W lecie przychodziła Wikta rzadko kiedy do domu po prośbie, ale w zimie przylatywała jak ta wrona, zapukała do drzwi albo do okna i tylko rękę wyciągnęła; jak tylko dostała kawałek chleba albo czego innego, oddalała się bez słowa. Dzieci widząc na zamarzłym śniegu krwawy ślad jej nogi, biegły za nią i wołały: — Wikto, pójdź do nas, mamusia da ci bambosze, możesz u nas mieszkać! — Ale Wikta nawet się nie obejrzała i uciekała do lasu.
Podczas pogodnych letnich wieczorów, gdy niebo było jasne i iskrzyło się od gwiazd, lubiła babunia siadywać z dziećmi na dworze pod lipą. Małą Adelkę posadziła sobie na kolanach, Basia i chłopcy stali tuż koło niej. Inaczej nawet być nie mogło; jak babunia zaczęła coś opowiadać, to dzieci musiały patrzeć jej prosto w twarz, żeby ani jednego słowa nie uroniły.
Babunia opowiadała im o jasnych aniołach, przebywających w niebie i zapalających dla ludzi jasne gwiazdy; mówiła też o aniołach stróżach, którzy pilnują dzieci na wszystkich drogach życia, radują
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/27
Ta strona została skorygowana.