która tego dobrze pilnowała. Bo to przecie wielki wstyd, żeby przyjść z wesela bez gościńca. Ale było z czego dawać i nikt nikomu nie żałował. Kto przechodził obok gospody, dostał jedzenia i picia, ile chciał, a dzieci, które przyszły się przypatrywać weselu, niosły do domu pełne ręce pieczywa. Po jedzeniu składano pani młodej dary na kołyskę, a pani młoda aż się przerażała, gdy i krzyżowe talary padały jej na kolana. Chłopcy podawali druhnom wodę na misach do umycia rąk i ręczniki, a druhny rzucały im za to do wody pieniądze. Żadna nie chciała być ostatnią i dlatego błyszczało w wodzie samo srebro. Ale te pieniądze przetańczyła i przepiła męska młodzież z druhnami zaraz nazajutrz.
Potem pani młoda i druhny poszły się poprzebierać w inne suknie, bo rozpoczynały się tańce. Babunia skorzystała z tej chwili i odprowadziła do domu dzieci, które ucztowały w pokoiku Krysi. Sama musiała powrócić na wesele, bo później, w nocy, były oczepiny, a bez pani swatki obyć się przy nich nie mogło. Zabrała też z domu czepiec, który razem z córką Teresą dla pani młodej kupiła, co było jej obowiązkiem jako swatki. Gdy wszyscy dość się natańczyli, a pani młoda już nóg pod sobą nie czuła, bo musiała z każdym zatańczyć, choćby tylko raz dokoła, skinęła babunia na niewiasty, że już jest po północy i że pani młoda należy teraz do mężatek. Zaczęło się zwykłe certowanie o nią, pan młody i drużba opierał się temu, aby pani młoda miała być pozbawiona pięknego wianka, ale wszystko na nic, mężatki wzięły Krysię za swoją i zaprowadziły do pokoiku. U drzwi dziewczęta śpiewały smutnym głosem, żeby „sobie wziąć nie dała wianka zielonego“, bo jak jej go raz zabiorą, to go już nigdy nie znajdzie.
Ale i śpiewanie nie zdało się na nic. Pani młoda siedziała na stołku, a Tomszowa rozplatała jej włosy; po chwili wianek zielony leżał na stole, a babunia szykowała czepiec z kokardami. Pani młoda płakała, ale i płacz nic nie pomógł. Mężatki śpiewały i pokrzykiwały z uciechy, tylko babunia zachowała powagę; przez jej łagodną twarz przeleciał chwilami błogi uśmiech a oczy jej wilgły. Wspominała córkę Joasię, która też pewno miała tego dnia wesele.
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/285
Ta strona została skorygowana.