przed południem, gdy się niewiasty zebrały do „pościeli zaściełania“, przy czem znowuż było dużo śpiewu i żartów. Swat dowodził, że porządne wesele powinno trwać osiem dni, i miał nawet rację, bo przy każdem huczniejszem weselu tak było istotnie. Wicie wianków przed weselem, wesele „pościeli zaściełanie“, obiad dla przyjaciół u pani młodej, taki sam u pana młodego, przepijanie wianka i t. d. aż niepostrzeżenie dla biesiadników upływał cały tydzień. Dopiero po upływie tych dni bezustannego biesiadowania mogli wreszcie nowożeńcy powiedzieć o sobie: — Nareszcie sami!
W kilka tygodni po weselu Krysi pani Proszkowa dostała list z Włoch od ochmistrzyni pani księżnej, a w tym liście była wiadomość, że hrabianka Hortensja wychodzi za mąż za malarza, swego dawniejszego nauczyciela, że jest ogromnie szczęśliwa i kwitnie jak ta róża, a pani księżna patrząc na nią promienieje z wielkiej radości.
Babunia, słysząc tę wieść radosną, kiwnęła potakująco głową i rzekła: — Chwałaż Bogu wszystko wypadło jak najlepiej.
∗ ∗
∗ |
Nie będziemy tu opisywali życia młodzieży z otoczenia babuni i nie będę też nudziła czytelnika prowadzaniem go z leśniczówki do młyna i z powrotem przez tę skromną dolinkę, której życie płynęło zawsze jednakowo. Młodzież dorastała i podorastała: niektórzy pozostali w domu, inni się pożenili, a starsi ustąpili im miejsca, tak jak na dębie stary liść opada, gdy młody go wypiera. Niektórzy opuścili zaciszną dolinkę, szukając szczęścia gdzieindziej, jak nasionka wiatrem daleko zawiane, na falach wody daleko zaniesione, aby u innych brzegów i na innych zagonach korzonki zapuszczać.
Babunia nie opuściła skromnej dolinki, w której znalazła serdeczne ciepło drugich stron rodzinnych. Z myślą spokojną spoglądała dokoła siebie, jak wszystko rośnie, rozwija się i kwitnie, radowała się radością bliźnich, pocieszała zasmuconych, dopomagała, komu można było dopomóc, a gdy wnuczęta opuszczały ją jedno po drugiem, uciekając z pod strzechy ojczystej na podobieństwo