włosy i bardzo długie wąsy, które przygładzał ku dołowi. Pan strzelec z Ryzemburga był przysadzisty, a twarz miał czerwoną z małemi wąsikami i był zawsze uczesany; pan Beyer miał włosy rozczesane nad czołem, a w tyle spadały mu aż na kołnierz. Dzieci zauważyły to natychmiast. Strzelec z Ryzemburga chodził sobie powoli, a pan Beyer chodził tak, jakby przekraczał przepaści. Ten z Ryzemburga nie nosił też butów takich ciężkich i sięgających aż za kolana, miał ładniejszą strzelbę, rzemień i torbę, nosił czapkę a na niej pióra sójki; pan Beyer miał ubranie spłowiałe, gruby rzemień u strzelby, a na zielonym filcowym kapeluszu nosił jastrzębie i orle pióra.
Tak wyglądał pan Beyer. Ale dzieci pokochały go od pierwszego widzenia, a babunia mówiła, że dzieci i psy zaraz poznają, kto ich lubi. Tym razem zgadła babunia. Pan Beyer bardzo dzieci lubił; jego ulubieńcem był Janek, swawolny Janek, na którego wszyscy zrzędzili, że jest jak lucyper. Ale pan Beyer twierdził, że z niego będzie dzielny chłopak, a gdyby sobie upodobał strzelectwo, to zabrałby go do siebie i opiekowałby się nim. Strzelec z Ryzemburga, który zawsze przychodził na Stary Bielnik, jak tam był jego pan brat z gór, odpowiadał mu na to: — Niema strachu; gdyby się Jankowi zachciało być strzelcem, to wziąłbym go do siebie ja, bo mój Franek też musi zostać strzelcem.
— Na nic, panie bracie; tutaj miałby dom pod ręką, a lepiej jest, jak się młody człowiek wychowa w trudzie i niewygodzie; wy strzelcy z równiny macie życie jak u Pana Boga za piecem i nie wiecie, co to bieda. — I pan strzelec opowiadał o trudach swego powołania, o wichurach i zawiejach zimowych, o stromych drogach, o przepaściach, straszliwych śnieżycach i mgłach. Opowiadał, ile razy znajdował się już w niebezpieczeństwie życia, gdy noga pośliznęła mu się na stromej drodze, ile razy w górach zabłądził i przez dwa albo i trzy dni błąkał się bez jedzenia, nie wiedząc, jak się wydostać z tego błędnika. — Ale za to, wy ludzie z równiny, nie wiecie, jak miło jest być w górach w lecie! — mówił z zapałem. — Jak tylko śnieg stopnieje, zielenieją doliny, kwiaty zakwitają jakby na pocze-
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/38
Ta strona została skorygowana.