się stało, zakręcił tabakierką w ręku i rzekł: — Co się złościsz, pani matko? Nie wiadomo od czego dziewczyna się upasie. Jeden lubi to, drugi owo. Kto wie, czy i ja się do nich nie zaproszę na dobrą wiewiórkę? — uśmiechał się swoim zwyczajem.
— Daj spokój i nie gadaj głupstw, panie ojcze, bo wiesz, że tego nie lubię! — gniewała się pani matka. A pan ojciec mrużył oczy i śmiał się.
Nietylko pani młynarka, ale i inni ludzie brzydzili się przyjąć cokolwiek od kataryniarzów, czy nawet wziąć jaką rzecz od nich do ręki, a to jedynie dlatego, że jadali wiewiórki i różne takie rzeczy, jakichby żaden inny człowiek nie jadł. Ale dla dzieci państwa Proszków było to zupełnie obojętne, czy dzieci kataryniarzów jadły na obiad pasztet z bażantów, czy z wron; chodziło o to, żeby było z kim się bawić. Chętnie podzieliły się z niemi otrzymanemi kołaczami, aby tylko zjednać ich dla siebie. Cylka, dziewczyna dziesięcioletnia, wetknęła dziecku, które miała bawić, kawał kołacza w rączkę, położyła je na trawie i bawiła się razem z resztą dzieci, albo z sitowia plotła chłopcom czapki a dziewczętom koszyczki. Gdy się nabawili do sytości, wracali do domu, a Marynka szła do matki, aby jej powiedzieć, że wszyscy są strasznie głodni. Pani matka bynajmniej się temu nie dziwiła i nakarmiła wszystkich, nawet tych, którymi się brzydziła. Ale pan ojciec zawsze jej dokuczał, i gdy dzieci przychodziły, zaczynał jakby nigdy nic: — Nawet nie wiem, co mi jest, tak mi jakoś ciężko na piersi... Czy nie macie, Cylko, kawałek zajączka? Mogłabyś...
Ale pani matka zawsze splunęła i wyszła. Babunia pogroziła panu ojcu palcem i mawiała przy takiej sposobności: — Patrzcie, patrzcie, jaki to wy figlarz, panie ojcze. Żebym była panią matką, tobym wam upiekła porządną wronę do grochu. — Pan ojciec przymrużył oczy, pokręcił tabakierką i uśmiechał się po swojemu.
Gdy starzy siadywali w ogrodzie, przysiadł się do nich i starszy czeladnik, a wtedy zaczynało się rozmawiać o porannem kazaniu, czyje zapowiedzi wyszły, za kogo były modlitwy i z kim się kto spotkał na mszy. Od tego przechodziło się do rozmowy o urodzaju
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/46
Ta strona została skorygowana.