opowiadać, to rozpytywaniu i odpowiedziom nie było końca. Wszyscy nam zazdrościli. Matka kazała talar przewiercić i od tego czasu noszę go na szyi. Już nieraz bywało mi dość ciężko, ale go z ręki nie wypuściłam. Szkoda, wieczna szkoda, że ten dobry pan już nie żyje! — westchnęła babunia, kończąc swoje opowiadanie.
— A szkoda! — powtarzali inni. Dzieci poznawszy historję talara, teraz dopiero zaczęły go sobie oglądać dokładnie ze wszystkich stron, i teraz dopiero wydał im się znakomitym. A babunię otoczyli wszyscy jeszcze większym szacunkiem, niż dotychczas, że to rozmawiała z cesarzem Józefem.
W niedzielę wieczorem zaczynał się w młynie nowy tydzień pracy. Gospodarze zjeżdżali się z mlewem ze wszystkich stron, a młyn zaczynał powoli swoje monotonne zwykłe turkotanie. Starszy czeladnik chodził po młynicy, spoglądając bystrem okiem, czy wszystko jest w należytym porządku; młodszy biegał z góry na dół i z dołu na górę, od pytla do pytla, przyśpiewując przytem, a pan ojciec stał przed młynicą, witał z wesołą twarzą gospodarzy, co mu przywozili zboże do mielenia i dawali zarobek, i podawał im niuch tabaki.
Pani matka z Marynią odprowadzały babunię latem aż do gospody. Jeśli akurat była w gospodzie muzyka, przystanęły na chwilę przy płocie, gdzie zazwyczaj przyłączyło się do nich kilka kum, i przypatrywały się tańczącej młodzieży. Dostać się do gospody nie było można, bo tłok był wielki. Nawet Krysia, jak nosiła piwo panom, siedzącym w ogrodzie, musiała nosić kufle wysoko nad głową, żeby ich jej nie wytrącili.
— Patrzcie, jacy to ci panowie — mawiała pani matka, wskazując głową do ogrodu, gdzie siedzieli panowie z zamku, którzy zawsze zatrzymywali Krysię, gdy im podawała piwo — widzicie ich! Pewno, że taka dziewczyna podobałaby im się, bo drugiej takiej nie znajdzie. Ale nie dla was stworzył Pan Bóg ładną dziewczynę, żebyście jej zawracali głowę!
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/53
Ta strona została skorygowana.