Ale dzieci ujęły babunię za ręce, zaprowadziły ją do altany, gdzie był przyjemny cień i skąd otwierał się piękny widok, i usadowiły ją na krześle. Z prawej strony altany widziały dzieci ruiny zamku; pod zamkiem wiła się w półkolu dolinka, zamknięta u górnego i dolnego końca wzgórzami, porosłemi jedliną. Na jednem z tych wzgórz stał nieduży kościołek. Szum wody i śpiew ptaków był jedynym odgłosem życia, przerywającym dookolną ciszę.
Janek przypomniał sobie siłacza Czcibora, który był owczarzem pana na Ryzemburgu. Tutaj w dole na łące zdarzyło się, że pan przyłapał go niosącego na ramieniu całą jodłę, wyrwaną z korzeniami. Na pytanie pana, Czcibor przyznał się całkiem szczerze, że tę jodłę ukradł w lesie. Pan mu wybaczył i jeszcze kazał mu przyjść na zamek, obiecując dać mu tyle pożywienia, ile tylko uniesie. Czcibor był chciwy, wziął żonie dziewięciołokciową wsypę i poszedł na zamek, a tam nasypali mu do niej grochu i nakładali wędzonych udźców. Dla jego siły i szczerości polubił go rycerz, a gdy w Pradze odbywał się wielki turniej, zabrał go z sobą. Czcibor dzięki sile swojej pokonał pewnego niemieckiego rycerza, któremu nikt nie mógł dać rady, i król zrobił go za to także rycerzem.
Dzieciom się to opowiadanie bardzo podobało i od chwili, gdy je od starego owczarza słyszały, zamek i łąki nabrały dla nich osobliwego znaczenia.
— A jak się nazywa tamto miejsce, gdzie jest ten kościołek, babuniu? — pytał Wiluś.
— To jest Bousin. Jeśli Bóg da zdrowie, to także tam kiedy pójdziemy na odpust — rzekła babunia.
— A co się tam stało, babuniu? — pytała Adelka, która byłaby słuchała opowiadań babuni od rana do wieczora.
— Cud się tam stał. Nie pamiętacie już, jak o tem razu pewnego Urszula opowiadała?
— Już nic nie pamiętamy. Opowiedzcie nam, babuniu, bardzo pięknie prosimy — nastawały dzieci, a babunia nie kazała się prosić zbyt długo.
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/56
Ta strona została skorygowana.