— Więc siadajcie grzecznie na ławce i nie wychylajcie mi się z okna, żebyście nie pospadały na dół i nie złamały karku! — napominała babunia i zaczęła opowiadać.
— Za tem wzgórzem i za temi lasami są wsie Turyń, Litoborz, Slatina, Meczów i Bousin. Wszystkie te wsie dawnemi czasy należały do jednego rycerza, który nazywał się Turyński, a mieszkał na Turyni w zamku. Pan ten miał żonę i córkę jedynaczkę, ładną dziewczynkę, ale, niestety, była ona głucha i niema, co rodziców jej bardzo smuciło.
— Pewnego razu dziewczynka przechadzała się po zamku i umyśliła sobie, że pójdzie zobaczyć, co porabiają małe baranki we dworze bousińskim, i czy też podrosły od czasu, jak ich nie widziała. Muszę wam powiedzieć, że wtedy nie było tu jeszcze tego kościołka ani wioski, tylko był dwór, a w nim mieszkała czeladź pana na Turyni. Tam też chowały się jego stada. Dokolusieńka były tylko lasy i lasy, a w nich było dużo dzikich zwierząt.
— Córeczka państwa Turyńskich była kilka razy w tym dworze, ale zawsze jechała tam z ojcem; myślała sobie, niemądra, że jak się rozpędzi, to za chwileczkę będzie u celu. Szła więc, szła, gdzie ją oczy prowadziły i myślała sobie, że jedna droga jest taka dobra, jak druga. Była jeszcze młoda i nieroztropna, jak wy. Ale kiedy tak szła i szła, a biały dwór się nie pokazywał, zaczynała się niepokoić; przyszło jej do głowy, co powie ojciec i matka, że uciekła z zamku; ogarnął ją strach i nawróciła z drogi nazad do domu. Ale jak człowiek jest w strachu, to łatwo mu się w głowie zamąci. Zbiła się dziewczynka z drogi i nie wiedziała ani którędy do dworu, ani którędy do domu. Dostała się w gąszcz leśny, gdzie było bardzo ciemno. Teraz dopiero zrozumiała, że zabłądziła!
— Możecie sobie wyobrazić, jak jej tam było. Ale wam nie byłoby tak źle, jak było jej: macie słuch i mowę, a dziewczynka była głuchoniema. Biegała w zamieszaniu, na wszystkie strony wypatrując drogi do domu, a coraz bardziej błądziła. Wreszcie zachciało się jej pić i jeść, a nogi ją bolały; ale to wszystko nie było takie straszne, jak przerażenie dziewczynki, gdy zapadała noc, a trzeba się było bać dzikich zwierząt. I jeszcze musiała przytem myśleć, co powie
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/57
Ta strona została skorygowana.