ojciec i matka i jak się o nią niepokoją. Wystraszona, spłakana, doszła jakoś do źródła. Uklękła i chciwie piła wodę, bo była bardzo spragniona. Gdy potem obejrzała się dokoła, zauważyła dwie wydeptane ścieże; nie wiedziała wszakże, którą ścieżką iść, bo przez zbłądzenie była wystraszona i już teraz wiedziała, że nie każda ścieżka prowadzi do domu. Wtem przypomniała sobie, że jej matka, jak była strwożona i zmartwiona, udawała się zawsze do swego pokoju i modliła się. Uklękła więc ta dziewczynka na ziemi i modliła się, aby ją Pan Bóg wyprowadził z tego lasu.
— Nagle usłyszała coś dziwnego. Huczało i brzmiało jej w uszach coraz wyraźniej, pełniej i jaśniej... Dziewczynka nie wiedziała, co się z nią dzieje i co za dźwięki słyszy. Zaczęła drżeć ze strachu i płakać, i chciała uciekać, aż tu patrzajcie! — biegnie ku niej z lasu po ścieżce biała owieczka, za nią druga, trzecia, czwarta, piąta, szósta i coraz więcej ich przybiega, aż jest przy źródle całe stado. Każda owca miała na szyi dzwonek, te dzwonki podzwaniały, a dziewczynka je słyszała! To były owce jej ojca, a za niemi biegł biały pies owczarka, a za nim idzie i sam Barta, owczarek... Dziewczynka woła: — Barta! — i biegnie ku niemu. Uradował się Barta, gdy usłyszał, że panienka mówi i słyszy. Wziął ją na ręce i śpieszył do dworu, który był niedaleko. Siedziała tam pani Turyńska w wielkiem zaniepokojeniu, bo nikt nie wiedział, gdzie się ich córeczka nagle z zamku podziała, i co się z nią stało. Rozesłali po lesie ludzi na wszystkie strony, nawet ojciec poszedł córkę szukać, a matka siedziała we dworze i czekała na jakieś wiadomości. Możecie sobie wyobrazić, co to była za radość, gdy Barta przyniósł matce córeczkę i jeszcze do tego wszystkiego cudownie uzdrowioną. Gdy i ojciec powrócił, a córka im wszystko opowiedziała, postanowili rodzice, że przy tem źródle Bogu na podziękowanie zbudują kościołek. Tak też uczynili. Ten kościołek, co go tam widzicie, jest ten sam, a przy nim jest to samo źródło, z którego dziewczynka piła i gdzie się modliła. A w tych tu lasach błąkała się, biedna. Ale dziewczynka już dawno, dawno umarła, a pan Turyński także, i pani Turyńska, i owczarek Barta, a zamek na Turyni leży w gruzach.
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/58
Ta strona została skorygowana.