się do dzieci, które z niej oka nie spuszczały. Na jej pytanie zakłopotały się i ledwie odpowiedziały: — Słuchamy.
— No, można z niemi wytrzymać od biedy... Czasem, oczywiście, niebardzo, ale cóż robić? I my też byłyśmy nie lepsze — rzekła babunia.
Księżna roześmiała się, a widząc, że na ławce stoi koszyczek jagód, pytała, gdzie też dzieci tyle ich nazbierały. Babunia zaraz zwróciła się do Basi: — Idź, dziewczynko, i podaj pani księżnej! Są świeże, dzieci zbierały je po drodze, więc może będą pani księżnej smakowały. Jak jeszcze byłam młoda, lubiłam je jadać, ale od czasu, jak mi dziecko umarło, nie wzięłam jagody do ust.
— A dlaczego? — pytała księżna, biorąc koszyk jagód z rąk Basi.
— Śród ludu jest tak, proszę pani, że jak matce umrze małe dziecko, to do świętego Jana Chrzciciela nie je czereśni ani jagód. Bo Przenajświętsza Panienka chodzi podobno po niebie i rozdaje jagódki malutkim dzieciom. Jeśli matka którego dziecka była niewstrzemięźliwa i jadła czereśnie, to Przenajświętsza Panienka mu powiada: — Widzisz, niebożątko, dla ciebie zabrakło, bo matka ci wszystko zjadła. — Dlatego matki powstrzymują się od jedzenia tego owocu. No, a jak się która wstrzyma do świętego Jana, to po świętym Janie też — dokończyła babunia swoje opowiadanie.
Księżna trzymała w ręku poziomkę słodką, czerwoną jak jej piękne usta, ale przy opowiadaniu babuni położyła ją mimowoli z powrotem do koszyka, mówiąc: — Nie mogę teraz jeść, a wy, dzieci, nie miałybyście nic na drogę.
— Ach, tak źle nie będzie, pani księżno! Niech pani je, albo weźmie je sobie do domu razem z koszyczkiem, my sobie nazbieramy innych — zawołała Basia z pośpiechem, podsuwając księżnej koszyczek.
— Przyjmuję tedy wasz prezent — rzekła księżna uśmiechając się do miłej, naiwnej Basi — ale jutro przyjdźcie sobie po koszyczek do zamku, a babunię przyprowadźcie z sobą! Rozumiecie?
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/60
Ta strona została skorygowana.