nie wiedzieli, co powiedzieć dzieciom na przywitanie, zaczęli się wstydzić i chować za matkę. — Cóż wy, dudki, wyprawiacie? — rzekł do nich ojciec. — Co to za maniery, żeby się chować za matkę, jak trzeba witać gości? Zaraz mi się z babunią przywitajcie!
Chłopcy chętnie podeszli do babuni, aby się z nią przywitać, a ona kładła im do rąk jabłka. — Macie chłopcy po jabłuszku, bawcie się i na drugi raz się nie wstydźcie, bo to chłopcom nawet nie wypada, żeby się trzymali maminej sukienki — napominała ich babunia, a chłopcy spuścili oczy i patrzyli na jabłka.
— A teraz dalej na dwór! — rozkazał ojciec. — Pokażcie dzieciom puhacza i rzućcie mu sójkę, com ją dzisiaj zastrzelił. Pokażcie im też młode psy i młode bażanty! Ale nie biegajcie mi między drobiem jak te jastrzębie, bo się za was wezmę...! — Tego dodatku dzieci nie słyszały, bo ledwo, że ojciec powiedział: „Dalej na dwór!“ — wszystko odrazu garnęło się ku drzwiom.
— Jak te konie! — rzekł strzelec, ale widać po nim było, że mu się ta żwawość bardzo podoba.
— Dzieci są dziećmi, młoda krew — rzekła babunia.
— Żeby tylko ci chłopcy nie byli takimi dzikusami! — westchnęła pani strzelcowa. — Wierzcie mi, babuniu, że przez cały dzień drżę o tych zbytników. Ciągle na coś włażą, zawsze ich można znaleźć na drzewie, kozły wywijają, spodnie drą — aż strach patrzeć. Chwała Bogu, że mam tę dziewczynkę — spokojniejsze dziecko.
— Tak już jest na świecie, pani kumo, że w matkę córka, w ojca syn — rzekła babunia.
Pani strzelcowa z uśmiechem podała córeczkę mężowi, żeby ją trochę pobawił: — Przyszykuję tylko coś do zjedzenia i zaraz wrócę.
— Dobra niewiasta — rzekł strzelec, gdy żona jego wyszła za drzwi —, grzech byłoby, ją skrzywdzić, tylko że się ciągle boi o tych chłopaków, żeby się nie pozabijali. Ale co po chłopaku, jak w nim niema ognia?
— Co za dużo, to niezdrowo, kumie. Jakby im człowiek za bardzo pofolgował, toby chyba po głowach chodzili — mówiła babunia, chociaż sama też nie była zbyt surowa.
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/64
Ta strona została skorygowana.