— A ja pójdę z wami, ojcze! — zawołał Antek, który był zrozpaczony tem, co się stało.
— Ty zostaniesz w domu — rozkazał gospodarz stanowczo. — Jak człowiek jest rozgniewany, to nie postępuje rozsądnie; jeszcze zrobiłbyś coś takiego, że dostałbyś się gdzie nie trzeba. I na co to? Dość już doznałeś przykrości w tych ostatnich czasach, poco miałbyś narażać się jeszcze na inne? Twoją żoną już być nie może, musisz się z tem pogodzić. Jak chcesz, to czekaj rok na Marynię; dam ci ją, a to dobra dziewczyna. Chciałbym, żebyś był moim zięciem, ale zmuszać cię nie będę; rób jak ci rozum każe! — Wszyscy płakali, ale ojciec ich pocieszał: — Nie płaczcie, bo płaczem nic nie naprawicie; jeśli jej nie przyprowadzę do domu, to wola Boża!
Ojciec wziął na drogę kilka reńskich, nakazał co i jak ma być w domu robione i ruszył w świat. Po drodze rozpytywał wszędzie, czy ludzie nie widzieli takiej a takiej dziewczyny, przyczem opisywał córkę od stóp do głowy. W Józefowie powiedzieli mu, że strzelcy odeszli do Hradca i że ten czarny żołnierz został przeniesiony do innego oddziału. Powiedzieli mu też, że chciał wystąpić z wojska. Gdzie się czarny strzelec znajduje, tego się nie można było dowiedzieć, ale jedno było zupełnie pewnem, że Wikty nikt tam nie widział. Radzili mu niektórzy, żeby się udał do władz, to mu najlepiej poradzą, ale gospodarz nie chciał mieć z żadnemi władzami do czynienia.
— Z urzędami wolę sobie nie zaczynać — powiadał, — nie chcę, żeby mi ją przyprowadzili ciupasem jak jakiego włóczęgę, i żeby na nią palcem wskazywali. Takiego wstydu jej nie zrobię. Gdzie jest, to jest, wszędzie jest w ręku Boga, a bez jego woli nawet włos jej z głowy nie spadnie. Jeśli jej sądzone wrócić, to wróci, a jeśli nie, to wola Boża. Rozbębniać po świecie jej nie będę.
Takie było jego postanowienie. Strzelca, z którym rozmawiał, poprosił, aby w razie spotkania z Wiktą powiedział jej, że ojciec ją szukał, a gdyby chciała wracać do domu, żeby jej powrót do domu możliwie ułatwił. Strzelec obiecał mu wszystko zrobić, bo go znał jako człowieka bardzo dobrego, a gospodarz powrócił do domu, uspokojony w swojem sumieniu, że zrobił wszystko, co tylko zrobić mógł.
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/83
Ta strona została skorygowana.