i odniosłem rodzicom, żeby tego kto niepowołany nie ukradł. Długo nie umieliśmy wybadać, gdzie nocuje, aż wreszcie podpatrzyłem ją, że chodzi spać do jaskini pod trzema jodłami. Być może, że tam kiedyś łamali kamień i pozostała spora jaskinia. Wejście osłonięte jest zaroślami tak szczelnie, że nieświadomy nie trafiłby za nią, a ona jeszcze je zatarosowała chrustem. Razu pewnego wszedłem do tej jaskini i przekonałem się, że miejsca jest tam na dwoje ludzi najwyżej i że Wikta nie miała tam nic, prócz trocha suchej podściółki i mchu. To było jej łóżko. Znajomi i krewni, ojciec i Marynia, która już była narzeczoną Antka, czyhali na nią niejednokrotnie, bo chcieli z nią porozmawiać i zaprosić ją do mieszkania, ale ona uciekała od ludzi, a w dzień pokazywała się rzadko kiedy. Gdy znowu razu pewnego przyszła sobie posiedzieć do ojcowskiej zagrody, Marynia podeszła do niej na palcach i prosiła ją jak najserdeczniej: — Pójdź, Wikciu, pójdź ze mną do komory spać, dawno już ze mną nie spałaś, bardzo mi tęskno za tobą.
Wikta popatrzyła na nią, pozwoliła się jej ująć za rękę i zaprowadzić aż do sieni, ale nagle wyrwała się i uciekła. Przez parę dni ani razu nie pokazała się w okolicy.
Pewnej nocy miałem strażowanie na zboczu przy Starym Bielniku; świecił miesiąc i jasno było jak we dnie. Wtem widzę Wiktę wychodzącą z lasu. Ręce złożone na piersi, głowa pochylona naprzód, a biegnie tak szybko i lekko, że zdaje się, iż wcale nie dotyka ziemi. Wybiegła z lasu i prosto do upustu koło stawu. Widywałem ją już nieraz pod wielkim dębem na zboczu, ale nigdy nie spoglądałem na nią tak uważnie, jak wtedy. Patrzę więc i widzę, że coś wrzuca do wody i słyszę, że śmieje się tak dziko, aż mi się zimno zrobiło. Mój pies zaczął strasznie wyć. Ogarnął mnie strach, jakiego jeszcze nigdy nie zaznałem. A Wikta usiadła sobie na pniaku i śpiewała. Słów nie rozumiałem, ale melodja była ta sama, co do kołysanki, którą matki dzieciom śpiewają:
Śpij, dzieciątko, już,
Siwe oczka zmruż,
Dobry Pan Bóg będzie blisko,
Aniołkowie nad kołyską,
Śpij, dzieciątko, już!