strony, jak małem dzieckiem. Pisarz krzyczał na całe gardło, ja biegłem ze wzgórza na dół, ale Wikta sapała rozwścieczona, gryzła go po rękach i głosem okropnym wykrzykiwała: — Teraz cię mam w swej mocy, ty żmijo, ty szatanie! Rozszarpię cię! Gdzieś ty podział mego chłopca, szatanie, djable! Oddaj mi go! — Była taka rozwścieczona, że tylko sapała i nie można było zrozumieć, co wykrzykuje. Napadnięty nie rozumiał o co jej chodzi i szamotał się z nią jak pijany. Ale ani przy mojej pomocy nie byłby się wyrwał z rąk Wikty, gdyby nie było w pobliżu parobków. Widząc, co się dzieje, przybiegli na łąkę i dopiero im udało się uwolnić pisarza z rąk Wikty. Gdyśmy ją chcieli zatrzymać, wyrwała się nam, uciekła pod las i stamtąd rzucała w nas kamieniami, przeklinając nas straszliwemi słowy. Potem przez parę dni nie widziałem jej wcale.
Pisarz zaniemógł od tej przygody i tak się bał Wikty, że opuścił swoje miejsce w administracji. Dziewczyny śmiały się z niego, ale cóż z tego? Kto ucieknie, ten wygra. Zresztą i bez niego pola rodzą, a my za nim nie tęsknimy.
— Tak więc, babuniu, to jest cała historja Wikty; trochę dowiedziałem się od kowalki, trochę od Maryni. Co się stało nadto i jak się stało, tego nikt nie wie, ale musiało się dziać źle, sądząc podług wszystkiego. Kto tę duszę ma na sumieniu, ten ciężko odpowie za nią przed Bogiem.
Babunia otarła załzawione oczy i rzekła z uprzejmym uśmiechem: — Pięknie wam dziękuję za opowieść, panie strzelcze. Trzeba przyznać, że umie pan kum opowiadać niby jaki książkowy człowiek. Słuchałoby się i słuchało, a tymczasem słoneczko za górami. — Przy tych słowach wskazała babunia na cienie, ścielące się po izbie, i składała wrzecionko.
— Poczekajcie, babuniu, małą chwilkę, nasypię kurkom pośladu i odprowadzę was przez pagórek! — rzekła strzelcowa, a babunia chętnie dała się namówić.
— A ja pójdę z wami aż do mostu, bo muszę jeszcze zajrzeć do lasu — rzekł strzelec i wstał od stołu.
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/88
Ta strona została skorygowana.