Pani strzelcowa pobiegła po poślad i po chwili słychać było na podwórzu głośne wołanie: Cip-cip-cip-cip! Na to wołanie drób zbiegał się ze wszystkich stron, ale najpierw przyleciało stado wróbli, jakby to ich właśnie zwoływano na kolację. Pani strzelcowa śmiała się i mówiła: — No, wy się musicie zawsze pchać na sam przód! — Ale wróble nic sobie z tego nie robiły.
Babunia stała na progu i trzymała dzieci przy sobie, aby nie płoszyły drobiu, na który ona z wielkiem upodobaniem spoglądała. Było tam na co patrzeć! Białe i szare gęsi z gąsiętami, czarne kaczki tureckie, ładne kokoszki swojskiego chowu i tyrolskie na wysokich łapkach, czubate i grzywiaste, pawie, perliczki, indyczki z indykiem, który się nadymał i gdakał tak głośno, jakby był pierwszą na świecie osobą, gołębie zwyczajne i murzyny. Wszystko to zbijało się w jednę kupę, deptało po sobie, podłaziło i przelatywało nad sobą, aby się tylko dostać do smakowitego pośladu. Małe wróbelki jak te uliczniki pchały się naprzód i skakały głupim gęsiom i kaczkom po plecach. W pobliżu siedziały króliki, obłaskawiona wiewiórka patrzyła z kasztanu na dzieci, mając ogon zadarty nad głową jakby jaki pióropusz. Na płocie siedział kot, drapieżnem okiem spoglądający na wróble. Sarna podeszła do Basi i nadstawiła łeb, aby ją Basia łaskotała, ale psy siedziały spokojnie koło dzieci, bo pani strzelcowa trzymała w ręku rózgę. Ale i tak, kiedy czarny kogut zaczął gonić gąsiątko, które złapało mu ziarnko z przed dzioba, a gąsiątko uciekając, przebiegło tuż przy pysku Hektora, nie mogło się psisko powstrzymać, żeby za maleństwem nie kłapnąć zębami.
— Patrzcie-no go, starego konia, jakich zbytków mu się zachciewa! — krzyknęła gospodyni i smagnęła psa rózgą. — Masz tu, żebyś sobie zapamiętał!
Zawstydził się Hektor wobec swoich młodszych kolegów, że został skarcony i ze zwieszonym łbem powlókł się do sieni. Zaś babunia rzekła: — Nie lepszy ojciec od syna. — Hektor bowiem był ojcem Sułtana, który babuni zagryzł tyle ładnych kacząt.
Drób był nakarmiony i śpieszył na grzędy. Dzieci dostały od Franka i Bertka piękne pawie pióra, pani strzelcowa dała babuni
Strona:PL Němcová Babunia.djvu/89
Ta strona została skorygowana.