Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/108

Ta strona została przepisana.

otwarcie powiedział jak ty, staruszko, pragnęłabym mieć.
— Co tam o to! gdy miłościwa pani będzie chciała, znajdzie takiego.
— Czy może myślisz, żebym go nie umiała cenić? — wtrąciła księżna.
— Dla czegobym to o miłościwej pani miała myśleć? — rzekła Babunia, — ale to już tak bywa: niekiedy się szczerą prawdę mile przyjmie, ale niekiedy jest ona nie na rękę — i już po przyjaźni!
— Słusznie! Ale ty masz od dnia dzisiajszego prawo przychodzić do mnie, kiedykolwiek zechcesz i powiedzieć mi otwarcie, co myślisz; chętnie twojej rady posłucham, a przyjdziesz z prośbą, bądź pewna, że ją wypełnię, jeżeli będzie w mojej mocy, — to rzekłszy księżna, wstała od śniadania.
Babunia chciała księżnę pocałować w rękę, lecz miłościwa pani pochyliwszy się naprzód pocałowała staruszkę w oba lica i nie pozwoliła, aby jej Babunia rękę pocałowała.
Dzieci, zebrawszy piękne podarki, niechętnie odchodziły z miłej gościny.
— Przyjdźcie też kiedy do nas, miłościnko, — prosiła Babunia, biorąc księżniczce Adelkę z rąk.
— Przyjdź, przyjdź! — prosiły dzieci, — my ci zaś pięknych poziomek nazbieramy.
— Odwiedzę was napewno, — zapewniła z miłym uśmiechem księżniczka.
— Dziękujemy za wszystko, miłościwa pani, a zostańcie tu z Panem Bogiem! — żegnała się Babunia.
— Idźcie z Bogiem! — rzekła ucieszona księżna, a księżniczka odprowadziła gości za próg.
Lokaj, uprzątając ze stołu, pokręcał nosem i mruczał:
— Dziwny to narów księżny bawić się z prostą babą!
Księżna stojąc przy oknie spoglądała za odchodzącemi gośćmi, poki widać było białe szaty dziewcząt i biały czepiec Babuni pomiędzy zielonym lasem, a wracając nareszcie do swego gabinetu, szepnęła z cicha:
— Szczęśliwa kobieta!