Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/122

Ta strona została przepisana.

jechać; Wacław zaś powozi nieostrożnie. Jedź więc z nami! — prosiła Babunia.
— Z radością! — odpowiedział Mila i obróciwszy się na napiętku, pobiegł do szynkowni zapłacić.
Dzieci pożegnawszy się z Helenką, panią kumotrą i rodzicami, wsiadły do powozu. Krystyna zajęła miejsce obok malców; Mila wskoczył na kozioł i powóz ruszył z miejsca.
— Patrzcie! Mila jedzie jak pan! — wołali rówiennicy, wracający ścieżką, gdy ich powóz mijał.
— Mam się też z czego panoszyć! — odpowiedział Mila radośnie, rzucając oczami za siebie; co widząc młodzian, który poprzednio na Milę wołał, był Mili najserdeczniejszym przyjacielem, rzucił czapkę w górę, nucąc:

„Miłość, boska miłość!
Skąd ją ludzie biorą,
Na górach nie rośnie,
W polu jej nie sieją!

Końca piosenki nie dosłyszeli w powozie, bo konie pędziły cwałem.
— A byliście nabożni? — zapytała Babunia malców.
— Ja się modliłem; ale Wilemek, zdaje się, nie był nabożny! — odezwał się Janek.
— Nie wierzcie mu, Babuniu! ja ciągle „Ojcze nasz“ odmawiałem, a Janek mnie szturchał i nie dał mi spokoju, gdyśmy szli w procesyi.
— Janku, Janku! co za bezbożny chłopak z ciebie! Będę się musiała na pewno tego roku na ciebie u św. Mikołaja uskarżyć, — odezwała się Babunia.
— Potem św. Mikołaj nic ci nie nakładzie! — dodała Adelka.
— A prawda! Za kilka dni mamy Jana Chrzciciela, twojego patrona! — odezwała się Krystyna.
— A więc co mi podarujesz? — zapytał Janek.
— Dam ci powrosło, bo taki psotnik z ciebie! — naśmiewała się Krystyna.
— Powrosła nie chcę, — odpowiedział chłopak i zamroczył się, bo się wszyscy z niego śmiali.
— A co ty dostajesz na imieniny? — zapytała Baśka Krystynę.
— Nic! u nas nie ma takiego zwyczaju; tylko u panów dawają podarki.
Prawda! Raz dostałam powinszowanie od nau-