Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/137

Ta strona została przepisana.

czegoś zapomina, tak że mu już raz powiedziałam:
— Jeszcze kiedy głowę u nas zostawisz!
— Już się to stało! — rzekła Babunia, kiwając głową na potwierdzenie.
— Odziałam się prędko chustką, pobiegłam do okna, otworzyłam i... zgadnijcie, kto był pod oknem? Włoch!
Zatrzasłam okno w tej samej chwili i splunęłam ze strachu.
Potem mnie zaczął prosić i bezustannie do mnie przez okno mówił, chociaż wie, że go ani słowa nie rozumiem. W końcu zdjął złote pierścienie z palców i chciał mi podać przez okno. To mnie dopaliło! Wziąłam dzban wody, stanąłam przy oknie i zawołałam:
— Precz ztąd! wynoś się, pozyturo! i szukaj niecnych rzeczy tam w twoim kraju, nie tu u nas. Wynoś się, bo cię obleję!
Wobec tego odstąpił kawałek od okna. Wtem wyskoczyli żernowscy chłopcy z krzaków, chwycili go pod gardło i zatkali mu usta, aby nie mógł krzyczeć.
— Poczekaj, ty zakazany Włochu; będziesz się miał z pyszna, — zawołał Mila.
Prosiłam, aby go nie bili i zawarłam okno, właściwie tylko przywarłam, bo byłam ciekawa i chciałam się przypatrzeć, co z Włochem robić będą.
— Co zrobimy z nim, Mila? Ten gałgan serce ma jak zając, trzęsie się ze strachu, jakby miał febrę, — rzekł jeden.
— Wysmagajmy go pokrzywami, — odezwał się drugi.
— Wysmarujmy go smołą, — radził znów inny.
— Nic z tego! — zawołał Mila. — Tomaszu! ty go trzymaj, a wy, chłopcy, chodźcie tylko ze mną.
Za małą chwilę wrócili z kopyścią i beczułką smoły.
Ściągnijcie mu buty i podnieście nogawki do góry, — rozkazał Mila.
Chłopcy chętnie usłuchali; a gdy Włoch ko-