Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/138

Ta strona została przepisana.

pać zaczął, gładzili go po karku jak konia, mówiąc przytem:
— Cicho, mały, cicho!
— Nie dostaniesz podków, więc nie bój się! — uspokajał Mila, — tylko ci nóżki wysmarujemy, aby ci się lepiej do domu biegło!
— Będzie cię zdrowym zapachem czuć, — drwił Tomasz, — bo śmierdzisz tak perfumem, żebym wolał po twarzy dostać, aniżeli cię powąchać.
Wysmarowawszy mu nogi smołą, położyli mu kopyść na plecy i przywiążali mu do niej ręce na krzyż. Włoch usiłował krzyczeć, ale Tomasz położył mu dłoń na ustach i trzymał go jak w kleszczach, mówiąc przytem:
— Nie zaszkodzi takim leniuchom gnaty wyprostować, inaczejby ci się żyły skurczyły!
— Zwiążcie buty, — zakomenderował znów Mila, — i przewieście mu je przez ramiona, potem go wyprowadzimy na ulicę; niech wraca, zkąd przyszedł!
— Poczekajcie jeszcze chwilę! Wsadzimy mu kwiatek za guzik, aby ludzie wiedzieli, że wraca ze zalotów“, — odezwał się Witek, urwał potem sporą garść pokrzyw i ostu i włożył Włochowi za kołnierz.
— Tak! teraz masz, coś chciał; wyglądasz wcale ładnie; możesz się wszędzie pokazać, — drwił Mila i wypchnął go z ogrodu.
Potem przyszedł jeszcze Mila pod okno i opowiedział mi, jak się Włoch złościł i z kopyścią na plecach uciekał.
— A jakim sposobem dowiedzieliście się, że tu przyszedł, — zapytałam Milę.
— Było tak: chciałem ci jeszcze powiedzieć „dobra noc“, więc kazałem chłopcom pójść do młyna a ja się udałem sam do zagrody. Naraz widzę, zbliża się ktoś po cichutku jak złodziej i zakrada się ku twojemu oknu. Tyle com poznał, kto taki, opuściłem ostrożnie zagrodę i poszedłem po chłopców do młyna, resztę wiesz; udało nam się. Myślę, że już więcej razy nie przyjdzie.