Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/151

Ta strona została przepisana.

— Słuchaj tylko, Krystyno, stara Fuskowa chrapie, jakby kamienie meł, — rozśmiała się Andzia.
— Tak, tak! Obok niej spać, to prawdziwa rozkosz! — odpowiedziała Krystyna, — a zwracając się do znajomej przyjaciółki, zapytała:
— Co myślisz, Frania, przyjdą-li jutro?
— Na pewno! — zawołała Frania, — Tomasz przypędzi jak na koniu, zaś niepodobno, aby Mila nie miał przyjść, wszak on cię kocha!
— Kto wie, czy tak jest, jeszcze mi tego nie powiedział.
— Powiedzieć nie potrzeba, to się i tak wie. Ja sama nie wiem, czy mi kiedy Tomasz oświadczył, że mnie kocha, a mimo to się kochamy i niezadługo będzie wesele.
— A kiedy będzie na pewno wesele? — zapytała Krystyna.
— Myślę tak około św. Katarzyny[1], bo ojciec nam chce puścić gospodarstwo i pójść na „wymowę” do osobnej chałupki, jak ją wybuduje, będzie wesele. Pięknieby było, gdybyśmy w ten sam dzień ślub miały, odpowiedziała Frania.
— Co ty mówisz, myślisz, że już ręka w rękawie, a tu jeszcze wszystko het za górami.
— Co nie jest, jeszcze być może. Stary Mila będzie rad, że się Jakób do was przyżeni, a twój ojciec dostanie sprawnego syna. Nikt się do waszego gospodarstwa i do ciebie lepiej nie nadaje. Co prawda, to prawda: Jakób jest najprzystojniejszy młodzieniec z całej wsi, a ludzie mówią, żeby nawet Łucya sołtysowa o niego płakała.

— Widzisz, oto kamień, który nam leży w drodze! — westchnęła Krystyna.

  1. 26 listopada przypada św. Katarzyny.