Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/152

Ta strona została przepisana.

— Cha! więcej jak kamień, — rzekła Frania, — czy myślisz, że Łucya sama z siebie mało znaczy? a do tego da ojciec jeszcze worek guldenów.
— Tem gorzej! — rzekła po cichu Krystyna.
— Lecz dla tego sobie nie łam głowy, bo aczkolwiek ojciec Łucyi jest sołtysem, to jeszcze nie Panem Bogiem, a Łucya się i ze swemi guldenami z tobą równać nie może. Zresztą, Mila sam ma zdrowe oczy.
— Lecz gdy mu się nie poszczęści i nie przyjmą go w służbę do dworu i będzie musiał pójść do wojska? — zapytała Krystyna.
— Nie myśl o tem, gdy pan rządca będzie zbyt czarno patrzał, zaklei mu się oczy, rozumiesz?
— Toby może pomogło, chociaż się nie zawsze uda. Lecz w świętojańską noc mi się śniło, że Mila do mnie przyszedł, więc z tegoby wynikało, żebyśmy się mieli pobrać. Lecz sen, to mara, Babunia także mówi, że się nie godzi wierzyć w sny lub podstępem dochodzić, co Pan Bóg z nami uczynić zamierza, — rzekła Krystyna.
— Wszak Babunia, to nie ewangelia święta, — odparła Frania.
— Ja wierzę w Babunię, jak w pismo święte, bo poradzi człowiekowi otwarcie i sumiennie, a każdy przyznać musi, że jest kobietą szczerą i nie zna obłudy, a co powie, jest świętą prawdą! — odpowiedziała Krystyna.
— I ja staruszkę za taką uważam, ale pomimo to dałabym sobie palec u ręki uciąć, że w młodości swej w to samo wierzyła, co i my! Na starość się wszyscy zmieniają. Tak i nasza matka skarży się ustawicznie na nas, że my młodzi tylko do zabawy, do tańca i wesela, i że nie mamy tyle rozumu w głowie, ileby się w makówce zmieściło; powiada, że za jej młodych lat tak nie bywało, a ja wiem bezsprzecznie, że nasza prababunia nie była w młodości swej o włos lepsza od nas, jako też zapewnić mogę, że gdy my się postarzejemy, taką samą piosenkę nucić będziemy. Ale teraz polećmy się opiece Matki Boskiej i śpijmy, — skończyła Frania, owinęła się następnie w suknię,