Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/158

Ta strona została przepisana.

stać trupem, — odrzekł Mila; — a jednak Herman był szczęśliwszy od swego rywala, który wiele cierpieć musiał, gdy patrzał, że tę, którą kochał, inny prowadził do ołtarza. Dla tego powinniśmy się za niego rzewniej modlić, bo umarł w złości i gniewie, a Herman w szczęściu i łasce Bożej.
Dziewczyny powiesiły wianki na krzyżach, rozsypały ostatnie kwiaty na mchem porośnięty grób i pomodliwszy się chwilę, wróciły do reszty pątników. Po chwili młodzieniec podniósł krzyż w górę, przewodnik zaintonował nabożną pieśń i pątnicy zdążali do domu. Na rozdrożu, niedaleko Zernowa, oczekiwali ich domownicy. Dzieci usłyszawszy zdaleka śpiew a zoczywszy czerwoną wstęgę na krzyżu, pędem pobiegły matkom naprzeciwko, nie mogąc odczekać upominków z odpustu. Nie doszła kompania jeszcze do wsi, a chłopcy już trąbili na nowych trąbkach, piskali na piszczałkach, ujeżdżali na drewnianych konikach, dziewczęta niosły lalki, koszyczki, obrazki i serca z marcepanu.
Po wspólnej modlitwie w kaplicy podziękowali pątnicy przewodnikowi, powiesili wieniec z wstęgą na ołtarzu, młodzieniec ustawił powierzony mu krzyż na swojem miejscu i potem wszyscy rozeszli się do domu.
Gdy Krystyna podała rękę Andzi na pożegnanie, spojrzała dziewczyna na srebrny pierścionek, błyszczący na palcu Krystyny, i z uśmiechem zapytała:
— Wszak to nie ten sam, któryś kupiła?
Krystyna się zarumieniła, lecz nim się na odpowiedź zdobyła, rzeki Mila:
— Krystyna mi dała serce, a ja jej rękę.
— Słuszna zamiana; daj Boże szczęście! — zawołała ucieszona Andzia.
Pod lipami przed młynem siedzieli Proszkowie z panem ojcem i spoglądali ciekawie na żernowskie wzgórze. Gdy słońce zasyłało ostatnie promienie na wierzchołek wzgórza, kąpiąc w złocie korony