Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/176

Ta strona została przepisana.

wić o białej niewiaście, Babunia zaraz na służącą krzyknęła, objaśniając, że Łucya jest tylko zmyśloną postacią.
Najlepiej się Mila z dziećmi obchodzić potrafił. Wyrzynał chłopcom sanki, pługi, wózki, lub robił łuczywa i chłopcy go nie odstępowali przez cały wieczór. Gdy była mowa o czemś strasznem i Wilemek się ze strachu do Tomasza tulił, mawiał tenże:
— Nie bój się Wilemku; na czarta wieźmiemy krzyż, na strachy kół i wymłócimy ich porządnie.
To się chłopcom podobało i byliby z Milą poszli o północy, dokądby był zechciał. Babunia zadowolona przytakiwała Tomaszowi, mówiąc:
— Co mężczyzna, to mężczyzna!
— Prawdę mówicie, Babuniu, — odezwała się Tomaszowa, — a i Jakób się ani czarta, ani rządzcy nie boi, który jest gorszy od czarta!
— A jakże Jakóbie, że właśnie mowa o rządzcy, czy masz nadzieję dostać się do służby dworskiej? — zapytała Babunia.
— Gdzie tam! Myślę, że nic z tego nie będzie, bo idą na mnie z dwóch stron, a wtrącają się jeszcze do tego różne złośliwe kobiety, i te mi dadzą resztę.
— Nie mów tak; może się to jeszcze da naprawić, — odezwała się smutnie Krystyna.
— Pragnąłbym tego sam, ale nie wiem. Córka rządzcy się okrutnie na mnie gniewa, żeśmy Włochowi tego figla wypłatali. Miała zamiar za niego wyjść, a gdy go księżna nagle z obowiązków zwolniła, wpadło wszystko w wodę. Teraz rządzcy ustawicznie brzęczy w uszy, ażeby mnie do dworskiej służby nie przyjmował. To macie pierwszą, drugą jest sołtysowa Łucya. Ta mnie kazała prosić abym był „w długą noc” jej królem, a ponieważ jej tej przysługi uczynić nie mogłem, sołtys