Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/193

Ta strona została przepisana.

W pierwsze święto wielkanocne zabrała Babunia ze sobą do kościoła kołacze, wino i jaja, aby uzyskać ich poświęcenie. Wróciwszy do domu, podzieliła święconem każdego z domowników i poczęstowała święconem winem. Resztki i okruchy święconego przeznaczyła dla drobiu i dobytku jak w wigilią Bożego Narodzenia, aby się zwierzęta trzymały domu i dawały hojny pożytek.
W poniedziałek wielkanocny miały niewiasty zły dzień, bo nań przypadał dyngus i kolenda.
Tyle, co w „Starem Bielidle“ wstali, a już się odezwał głos za drzwiami:
— Jestem mały kolendziarek itd. i naraz zapukał ktoś w drzwi. Baśka poszła otworzyć, ale otwierała ostrożnie, bo mogli to być chłopcy, a było wiadomem, że nikt ze znajomych nie oszczędzał rózgi. Lecz był to pan ojciec z młyna; stawił się najpierwszy ze wszystkich.
Przyszedł jak święty, winszował „szczęśliwych i wesołych świąt”, a pod kabatem miał schowaną rózgę wierzbową, którą nagle wyciągnął i zaczął okładać niewiasty co nie miara. Dostały wszystkie swoje; nie pominął ani gospodyni domu, ani Adelki, ani Babuni, uderzając wszystkie po fałdach, aby je „pchły nie szczypały!“
Za to otrzymał pan ojciec jak każdy inny kolendziarz jajko i jabłko.
— A wy chłopcy, jakieście kolendowali? — zapytał pan ojciec.
— To mi ładni bracia! Inny raz nie chcą się z łóżka ruszyć, ale dzisiaj, tyle com wstała, już byli na nogach i w izbie, aby mnie rózgą chłostać, — skarżyła się Baśka, a pan ojciec i chłopcy się śmiali i zacierali ręce z radości.
Później przyszedł pan leśniczy, Mila i Tomasz; krótko mówiąc: nie było spokoju przez cały dzień.