Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/197

Ta strona została przepisana.

Tego się pan ojciec zawsze obawiał, gdy lód pękał; dla tego rozkazał pomocnikom swoim, ażeby się ustawili przy tamie i ciągle byli w pogotowiu, aby zapobiedz niebezpieczeństwu. Lecz przed powodzią górską obrony nie było.
Jak rozhukany koń przypędziła z gór, zabierając ze sobą, co w drodze napotkała; rozdzierała groble i brzegi, wyrywała drzewa, zmiatała domy i to wszystko następowało prędko i niespodzianie.
Wróciwszy do domu, radziła Babusia, która już nie jedną powódź pamiętała, ażeby wyniesiono sprzęty z izby na górę, co się też niebawem stało.
Tymczasem nadszedł pan leśniczy, który przechodząc około piły, był się dowiedział, że się zbliża wielka woda, i naocznie się o tem nad rzeką przekonał.
W końcu rzekł pan leśniczy tak:
— Dzieciby wam tu tylko przeszkadzały, a gdyby się stała bieda, cóżbyście tu z niemi robili?! Myślę, że będzie najlepiej, gdy je ze sobą zabiorę.
Niewiasty były zato leśniczemu wdzięczne.
Uprzątano i przenoszono wszystko w „Starem Bielidle“; drób umieszczono na wzgórzu w suszarni, krowę u pana leśniczego.
Gdy było wszystko uporządkowane, odezwała się Babusia do córki i Elźbiety:
— Idźcie za dziećmi, ażeby pani kumotra nie miała z niemi zbyt wiele kłopotu, ja zostanę z Urszulą tu na miejscu. Przyjdzie woda do izby, schronimy się na górę, a da Bóg, nie będzie tak źle, ażeby nas powódź z chałupą zabrała. Wszak dom nie jest tak nisko położony, jak młyn; z tymi tam biedakami będzie gorzej.
Pani Proszkowa nie chciała długo zezwolić, aby Babusia została, lecz gdy staruszka koniecznie przy swojem obstawała, odeszła nareszcie.
— Ażeby wam psy nie uciekły! — zawołała jeszcze z drogi pani Proszkowa.
— Nie obawiaj się, psy dobrze wiedzą, gdzie szukać schronienia; one nas nie opuszczą — odpowiedziała Babunia.
I rzeczywiście tak Sułtan jak Tyras nie odstępowały od staruszki ani na chwilę, a gdy Babunia usiadła z wrzecionem przy oknie, skąd widziała