Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/210

Ta strona została przepisana.

się do przędzy, chcąc, jak to jej zwyczajem było, każdą chwilę czasu wyzyskać.
Staruszka była smutna, nie śpiewała jak zwykle pieśni nabożnych, nie zauważyła nawet kury, która weszła przez otworzoną furtkę do ogrodu i na grzędzie grzebała.
Siwa gęś popasała przy płocie, a żółte gąsięta przetykały pomiędzy sztachetami główki i ciekawie do ogrodu wglądały, lecz Babunia dziś ani okiem na nie nie spojrzała, a przecież bardzo do gąsiąt była przywiązana.
Nie dziw! Myśli jej były daleko w świecie. Nadeszła bowiem od Proszka z Wiednia wiadomość, że nie wróci w połowie maja, bo księżniczka Hortenzya ciężko zaniemogła. Da-li Bóg, że wyzdrowieje, to może księżna dominium zwiedzi, ale pewne to nie było.
Gdy list nadszedł, pani Proszkowa gorżko zapłakała, nie mniej dzieci. Wilemek miał na drzwiach już tylko kilka kresek do zmazania, a tu cała radość dzieci od razu się na niczem skończyła. Że dobra Hortenzya mogłaby umrzeć, nie chciało im się wcale w to wierzyć, lecz nie zapominali pomimo to przy codziennej modlitwie ofiarować „Ojcze nasz“ za przywrócenie jej zdrowia,
Dzieci uspokoiły się w końcu, pani Proszkowa za to, już z natury małomówna, milczała teraz prawie zawsze, a ilekroć Babunia weszła do jej pokoju, ujrzała córkę zapłakaną. Posyłała ją więc staruszka w odwiedziny, aby się rozerwała. Wogóle Babunia rada była, gdy Tereska często wychodziła z domu, bo wiedziała dobrze, że jej smutno na sercu być musiało, i że tęskni za wielkiem miastem, do którego się była przez długie lata przyzwyczaiła. Żyła w szczęśliwem małżeństwie i tylko z tego była niekontenta, że Jan był zmuszony przez większą część roku bawić w Wiedniu, a ona była skazana na życie osamotnione i żyła w ciągłej obawie i trosce o męża. A teraz miała rok cały nie widzieć męża, ojca swych dzieci.