Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/219

Ta strona została przepisana.

— Matki jeszcze nie widziałam. Stanąłem na miejscu o drugiej w nocy, nie chciałem matki budzić.
— Położysz się w trawę pod okno dziewczyny, poczekasz do rana, przywitasz się i pójdziesz dalej, — pomyślałem i położyłem się na murawie.
Na prawdę! nie na darmo o tobie we wsi mówią: zanim skowronki zaśpiewają, już wracasz z trawą do domu! Jeszcze dobrze nie świta, a już jesteś przy robocie.
Widziełem, jak się przy studni myłaś i czesałaś, całą siłą mnie do ciebie ciągnęło, lecz nie chciałam ci w modlitwie przeszkadzać, ale teraz mi powiedz, czy mnie jeszcze kochasz.
— Cóż miałam innego powiedzieć, jak że kocham! Wszak kochaliśmy się od małych dzieci i jak żywam, o nikim innym w życiu swojem nie pomyślałam.
Po krótkiej pogawędce poszedł Jerzy do matki, a ja pobiegłam czemprędzej do ojca z miłą nowiną.
Ojciec był mądry człowiek, więc nie podobało mu się, że Jerzy przybył do domu w tak niebezpieczną chwilę.
— Nie wiem, — rzekł, — ujdzie-li tu białego kabata; zrobimy, co będzie można, ażeby go ochronić, tymczasem nie mów do nikogo, że tu jest.
Obok wielkiej radości zażyła Nowotna nie mało strachu, bo Jerzy był do wojska zapisany i uciekł przed assenterunkiem. Trzy dni ukrywał się na górze w sianie. Za dnia była u niego matka, wieczorem przychodziłam i ja i tak opowiadaliśmy sobie we troje do późnej nocy. Obawiałam się sama tak bardzo o niego, że chodziłam przez całe dni jak błędna i zapomniałam nawet unikać oficera i weszłam mu sama kilka razy w drogę. Myslał zapewnie, że chcę naprawić, com szorstkiem obejściem się z nim popsowała i zaczął znów śpiewać starą piosenkę.
Nie odpowiadałam nic, i nie byłam już taka sztywna jak dawniej, a to dla tego, że się o Jerzego obawiałam. Jak już mówiłam, ukrywał się Jerzy na górze w sianie. Oprócz mnie, moich rodziców i pani kumotry nikt o nim nie wiedział.