Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/220

Ta strona została przepisana.

Gdym na trzeci dzień późno wieczorem od Jerzego wracała, wieczór był ciemny, zastąpił mi oficer niespodzianie drogę. Dowiedział się widocznie, że chodzę co wieczór do kumotry Nowotny i zaczaił się na mnie w sadzie.
Cóż tu robić? — Krzyczeć?
Jerzy by każde głośniejsze słowo na górze usłyszał, a obawiałam się go zawołać. Spuściłam się więc na własne siły, i gdy nie mogłam dojść z oficerem po dobremu do końca, puściłam się na pięści.
Nie śmiej się, Krystynko, i nie patrz niedowierzająco na mnie: bo wtedy inaczej wyglądałam jak dzisiaj. Nie byłam wprawdzie wysoka, ale krępa, a ręce miałam twarde od ciężkiej roboty. Byłabym mu dobrze wyrobiła, gdyby z wściekłości i gniewu nie był klął i krzyczał na głos. Tem się zdradził; bo Jerzy wpadł pomiędzy nas niespodzianie jak piorun z jasnego nieba i chwycił oficera za gardło.
Jerzy usłyszał na górze łajanie, spojrzał oknem, a poznawszy mnie w półzmroku, wyskoczył oknem, i prawdziwy cud, że karku nie skręcił. Lecz nie zważał na niebezpieczeństwo, byłby zeskoczył i na palący się stós drzewa.
— Co to znaczy panie, bić się w nocy z uczciwą dziewczyną? — krzyczał Jerzy.
Przymawiałam i prosiłam, ażeby pomyślał, w jakiem położeniu się obecnie znajduje, lecz trzymał oficera jak w kleszczach i trząsł nim ze złości jak chwiejną trzciną.
Nareszcie przestał biedaka dusić.
— W inny czas i na innem miejscu nieco inaczej byśmy się rozmówili, — wołał — lecz tu nie jest miejsce po temu; ale to sobie spamiętaj, panie oficerku: ta dziewczyna tu, jest moja narzeczona; nie przestaniesz na przyszłość za nią chodzić i jej niepokoić, rozmówimy się wtedy inaczej; a teraz