Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/223

Ta strona została przepisana.

— Te łotry! — zawołała Liduszka, wracając z polewką z wina — gdyby pan Jerzy był u mnie przestawał, nie byłoby go to spotkało, bo ja kłamstw i namów tych judaszow nie cierpię; wszak stryj też nigdzie indziej nie wstąpi jak do Liduszki! Bo człowiek już ma doświadczenie, lecz ta nasza młodzież nie ma rozumu! Trudna rada! Lecz nie dajcie sobie teraz nowego zawodu zohydzić, panie Jerzy.
— Niech się dzieje wola Boska — rzekł Jerzy — co się stało, już się nie odstanie. Nie byliśmy przy trzeźwym rozumie; werbunkowi nas obałamucili, a gdyśmy wytrzeźwieli, byliśmy, t. j. ja i Lechotski już w mundurach. Myślałem, że sobie głowę urwę, lecz cóż było robić? Stryj także nie mało narzekał; w końcu zaczął przemyśliwać, jakby sprawę zmienić na lepsze, gdy się cofnąć już nie dała. Poszedł więc do generała i uprosił tyle, żem został tu na miejscu, i że wkrótce będę kapralem, i — o tem później pomówimy. Tylko mi teraz nie rób przykrości, dziewczyno; jestem szczęśliwy, że cię widzę.
Pocieszaliśmy się, jak się dało. Później mnie Jerzy zaprowadził do swego stryja, który mnie chętnie przyjął. Wieczorem przybył Lechotski, człowiek bardzo dobry i uczciwy. Był Jerzemu wiernym przyjacielem aż do śmierci.
Dawno już obaj w wieczności, a ja jeszcze żyję!
— Wszak nie wróciliście już do domu, Babuniu, i wyszliście tam za dziadusia? — zapytała Baśka, wyrywając staruszkę z zamyślenia, w jakie się pogrążyłaa na wspomnienie owych błogich chwil, które szczęśliwie przeżyła.
— Tak jest, wzięliśmy ślub, bo Jerzy tak chciał. Pozwolenie do zawarcia małżeństwa wyro-