Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/229

Ta strona została przepisana.
XV.

Na drugi dzień, gdy Babunia, jak zwykle wyszła dzieciom naprzeciwko, było jej pierwsze słowo:
— Zgadnijcie, dziatki, kto jest u nas?
Dzieci się namyślały i nijako zgadnąć nie mogły, nareszcie Baśka zawołała:
— Pan Beyer! Nieprawdaż, Babuniu?
— Zgadłaś! i przywiódł tym razem synka ze sobą! — rzekła Babunia.
— To dobrze! Z tego się cieszę; pobiegnijmy do niego! — krzyknął Janek i już go nie było.
Wilemek zaś gonił za nim, aż mu torebka z książkami od plec odskakiwała. Babunia wołała na chłopców, aby szli jak ludzie a nie pędzili jak dzikie zwierzęta. Lecz gdzie tam już chłopcy byli!
Wpadli bez tchu do izby. Matka chciała malców łajać, ale pan Beyer wyciągnął do nich swe długie ręce, a podnosząc potem jednego i drugiego w górę całował ich w czoło.
— A coście przez cały rok robili? — zapytał pan Beyer głębokim głosem, który się w małej izbie silnie rozlegał.
Chłopcy od razu nie odpowiadali, bo wzrok ich utkwił na chłopaku we wieku Baśki, który stał obok pana Beyera. Był to ładny chłopiec, całkiem do ojca podobny, o rumianej twarzy, a z ócz mu patrzała radość dziecięcia.
— A tak! wy się przypatrujecie mojemu synkowi; więc to się już raz dobrze przypatrzcie i podajcie sobie ręce, abyście się stali dobrymi przyjacielami. To jest mój Orzeł!
To mówiąc, posunął pan Beyer chłopca naprzód, który swoim rowiennikom podał śmiało rękę.
Wtem nadeszła Babunia z Adelką i Baśką.
— A tu widzisz Baśkę, o której w domu opowiadałem, że podczas mojego pobytu w „Starem Bielidle“ zawsze najpierwsza rano przychodzi mi powiedzieć: dzień dobry! — Ale tego roku zmienił się zapewne porządek domowy, gdyż chodzicie już do szkoły, będzie więc musiał Janek zarówno z