Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/232

Ta strona została przepisana.

Innym razem wypytywały dzieci pana Beyera o góry. Chciały się dowiedzieć, czy znów się zabłądził do rybcalowego ogrodu, i dowiadywały się o różnych innych rzeczach. Tym razem zapytywały się Orlika i słuchały z wielkiem skupieniem, gdy im chłopak opowiadał o niebezpieczeństwach, w których się z ojcem znajdował, i o zwierzętach, które sam zastrzelił. Gdy im opisywał ogromne bałwany śnieżne, które się w górach tworzą i zasypują całe osady tak grubo, że ludzie chcąc się wydostać na wolność, są zmuszeni kominami wychodzić lub od samych drzwi drogę przebijać. Lecz to wszystko Janka nie odstraszało. Chłopak z upragnieniem oczekiwał chwili, w której skończy odpowiedni wiek, aby mógł wstąpić w naukę do pana Beyera.
— To tylko szkoda, że w domu nie zostaniesz — zawołał żałośnie Janek.
— Nie będzie ci się nudzić; mam jeszcze dwoje rodzeństwa, brata Wicka, który jest taki wielki jak ty, i siostrę Marylkę, która ci się szczerze ucieszy — pocieszał Orlik przyjaciela Janka.
Podczas gdy dzieci siedziały w podwórzu, słuchając Orlika i oglądając piękne kryształy, które im był przyniósł, przysłuchiwał się w izbie pan Beyer Babuni, która mu opowiadała o ostatniej powodzi i wszystkich innych zdarzeniach, jakie w ostatnim roku zaszły.
— A rodzina mojego kolegi na Ryzenburku zdrowa? — zapytał pan Beyer.

— Wszyscy zdrowi — odpowiedziała pani Proszkowa — Anusia już dorasta, chłopcy chodzą do szkoły na „Czerwoną Górę“, bo tamdotąd mają bliżej aniżeli do miasta. — Dziwno mi, że tu jeszcze pana leśniczego nie ma, bo mówił, że się przyjdzie z wami przywitać, gdy pójdzie na stanowisko. Był tu rano i przyniósł mi wiadomość z zamku, że nadszedł list z Wiednia. Poszłam zaraz po nowinę i dowiedziałam się, że księżniczka już zdrowsza, że[1]

  1. Przypis własny Wikiźródeł Nieczytelny fragment tekstu (zaznaczony kolorem szarym), odgadnięty na podstawie czeskiego oryginału.