Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/24

Ta strona została przepisana.

położonej obok młyna. Była to dziewczyna czerstwa jak gwoździk kwitnący, figlarna jak wiewiórka, wesoła jak skowronek; Babunia bardzo ją lubiła, nazywając ją „śmieszką”, bo się bardzo rada śmiała.
Krystyna przychodziła tylko na chwilę, na słówko, pan leśniczy rozsiadał się na długo, pan młynarz na okamgnienie, a gdy się pani młynarzowa tedy owedy do „Starego Bielidła“ wybrała, to z wrzecionem, aby prząść, żona leśniczego zaś „tylko na pół godzinki“, bo piastowała niemowlę, lecz gdy pani rządczyni ze zamku miała zaszczycić, swojem przybyciem dom państwa Proszków, to pani domu z powagą mawiała:
— Dziś oczekuję wizyty!
Babunia wtedy opuszczała z dziećmi dom; nie miała ona serca, aby kogo nienawidzieć, ale pani rządczyni nie lubiła, — gdy i ta się wynosiła nad stan.
W pierwszych dniach pobytu Babuni u córki przyszła ona z dwoma innemi paniami w odwiedziny. Pani Proszkowa była właśnie wyszła. Babunia poprosiła wedle swego zwyczaju gości, aby, usiedli, przyniosła chleba i soli i prosiła uprzejmie, aby panie jadły. Ale te zacne niewiasty dziękowały, pogardliwie przytem sarkając, i oświadczyły, że nie mają głodu. Potem z uśmiechem na siebie spojrzały, jakoby chciały powiedzieć:
— Ty głupia, prosta babo; co ty sobie właściwie myślisz?
Pani Proszkowa zaraz przy wejściu spostrzegła, że Babunia uchybiła pańskim obyczajom i po odejściu gości tłomaczyła matce, że się takim paniom chleba nie podaje, bo one są do innych rzeczy przyzwyczajone.
— Wiesz co, Teresko, — odparła rozgniewana Babunia, — kto ode mnie nie przyjmie chleba i soli, nie jest godzien, abym mu stołek podała. Rób, jak chcesz; ja się na takich nowościach nie znam.