Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/253

Ta strona została przepisana.

Krystyna, rozłożywszy list, czytała słowo w słowo:
— Moja droga Krystynko! Nasamprzód cię pozdrawiam i całuję cię sto razy. Ach, mój Boże! cóż to pomoże! Wołałbym cię jeden raz rzeczywiście pocałować, aniżeli sto razy na papierze, lecz cóż zrobić? Trzy mile drogi nas dzielą, nie możemy się widzieć. Wiem, że często przez dzień myślisz:
— Cóż teraz Mila robi? Jak mu się powodzi?
Roboty mam dużo, lecz cóż to za robota? Ciało jest przy pracy, a myśli gdzie indziej, źle mi tu.
Gdybym był wolny, jak Witków Tomasz, możeby mi się wojskowy stan podobał. Kamraci coraz więcej przywykają i zaniedługo im wcale tęskno nie będzie. I ja się wszystkiego uczę i wcale nie szemrzę... ale mnie nic nie cieszy i zamiast się przyzwyczajać, z dnia na dzień mi wszystko większe trudności sprawia... Od świtu do zmroku myślę o tobie, mój kochany gołąbku, i gdybym tylko wiedział, że jesteś zdrowa, gdybym jedno pozdrowienie od ciebie dostał, byłbym spokojny. Gdy stoję na straży i widzę, jak ptaki ku naszej stronie lecą, myślę zawsze; czemuż nie umieją mówić, aby ci pozdrowienie moje mogły zanieść lub też sambym chciał być ptakiem, aby do ciebie zalecieć. Nie mówiła nic Babunia? Co staruszka mogła mieć na myśli, gdy wtedy rzekła, że rozłączenie nasze nie potrwa długo? Nie wiesz? Gdy mi najciężej na sumieniu, zawsze mi się ostatnie jej słowa przypominają, a wtedy taka nadzieja w me serce wstę-