Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/254

Ta strona została przepisana.

puje, jakby mnie sam Pan Bóg pocieszył, i jestem przekonany, że Babunia poradzi, jak i co zrobić. Ona nic na darmo nie mówi. Napisz mi chociaż parę słów, abym się uradował, wszak ci tam kto napisze. Pisz mi wszystko, rozumiesz? Sprzątaliście siano za pogody? A jakie żniwa będą? Tu już żniwują. Gdy widzę kośników w polu, trzasłbym najchętniej wszystko i uciekł. Proszę cię, nie chodź sama na „pańskie“, bo wiem, że będą się pytać, będą ci serce krwawić, nie chodź! A dopiero ten darmołata, ten pisarz!
— Jaki Mila głupi, on się może boi, żebym... — wybuchnęła gniewem Krystyna, lecz wnet czytała dalej:
— Nie dałby ci spokoju! Trzymaj się Tomasza, bo go prosiłem, żeby ci był prawą ręką we wszystkiem. Pozdrów jego i Andzię. Dojdź także do naszych i zanieś im pozdrowienia, a waszych także stokrotnie pozdrów, i Babunię i dzieci i wszystkich znajomych i przyjacieli. Miałbym jeszcze tyle do pisania, żeby się ani na takim arkuszu nie zmieściło, którym byś żernowskie wzgórze przykryła, ale nie mam więcej czasu, muszę pójść na odwach. Gdy w nocy czatuję, śpiewam:

„O gwiazdeczko, piękna, mała...”

Spiewaliśmy tę piosenkę razem we wieczór przed naszem rozstaniem, tyś potem płakała. Mój Boże! Cieszyliśmy się z tych małych gwiazdeczek na niebie, ale Bóg wie najlepiej, czy się jeszcze kiedyś z nich cieszyć będziemy. Zostań z Bogiem!
Krystyna złożyła list i badawczem okiem spoglądała w twarz Babuni.
— Winszuję ci, Krystynko! taki godny człowiek! pozdrów go odemnie i napisz mu, aby pokładał nadzieję w Bogu, bo nie było złego, coby nie wyszło na dobre. I Mili znów słońce zaświeci. Chwilowo wprawdzie jeszcze nie mogę powiedzieć: tak i tak sprawa stoi! Tego nie mogę, póki nie